Zwolennicy sprawy polskiej oczywiście mogą zarzucić, dzieje się tak dlatego, że nie pozwalają nam, Polakom, na pisownię tabliczek w języku ojczystym lub z tego powodu, że „źli” Litwini gnębią polską społeczność na Litwie. Z kolei co bardziej narodowo nastawieni Litwini, w tym momencie mogą głośno warknąć: „Polacy nam dopieprzają i z tego powodu dzieje się u nas źle”.

Kłótnia trwa w najlepsze, Polacy powołują się na prawa europejskie, Litwini również i... ciągnie się to w nieskończoność. Czasami boję się, że dzieci moich dzieci będą zmuszone roztrząsać te same sprawy co nasze pokolenie: pisownię tabliczek, nazwisk, zwrotu ziemi, czy też obrony życia poczętego. Chociaż, tu pewnie się zagalopowałem - w przyszłości te sprawy na pewno już będą rozwiązane, a „dobrzy” Polacy będą łamać kopie ze „złymi” Litwinami o... np. pozwolenie na budowę superwypasionej autostrady łączącej np. Soleczniki z Wilnem.

Tu czytelniku pewnie ze zdumieniem zapytasz: „autor miał pisać o tym, dlaczego Litwa nie jest mocarstwem, a pisze o sprawie polskiej i na dokładkę bredzi jeszcze o autostradzie?” Już śpieszę z odpowiedzią: wcale mi nie odbiło. Po prostu zarówno na budowę autostrad, nowej elektrowni jądrowej w Ignalinie, jak i na podanie ręki społeczności polskiej może się zdobyć jedynie mocarstwo, które ma niezbędne do tego zasoby kapitału finansowego i politycznego.

Niestety, w chwili obecnej z łatwością można dostrzec, że ani politycznego kapitału, ani finansowego Litwa raczej nie ma. Tymczasem wielu mieszkańców kraju woli emigrację, niż żyć i pracować we własnym kraju. Wyjeżdżają, a raczej uciekają wszyscy, od jeszcze zdolnych do pracy emerytów do.... uczniów, którzy dopiero co opuścili ściany szkół ze świadectwem maturalnym.

Zgodnie z oficjalną statystyką w latach 1990-2011 wyemigrowało około 670 tysięcy Litwinów i tylko 110 tysięcy powróciło z zagranicy do kraju. Tak więc na przestrzeni dwóch dekad Litwa mająca 3,5 miliona mieszkańców, straciła ich pół miliona – licząc tylko według oficjalnych statystyk. Oto czytelniku jest to jedna z wielu odpowiedzi, dlaczego nasz kraj nie jest mocarstwem.

Z kolei kapitał ludzki ratuje się ucieczką i jeżeli większy kraj jak Rosja, czy też Polska na skutki drenażu mózgów na Zachód może jeszcze poczekać - Litwa już jest zmuszona pić wodę z kubła z cykutą. Przed kilkoma dniami miałem okazję do zapuszczenia się samochodem w głąb Litwy. Widok wcale nie napawa optymizmem. Coraz częściej ściągają na siebie wzrok opuszczone domostwa, sadyby, w których już nikt nie mieszka. Jeszcze kilkadziesiąt lat i jeżeli tempo emigracji się utrzyma to Litwa spustoszeje niczym po epidemii dżumy.

Z kolei reszta kraju będzie do wykupienia przez biznesmenów z Rosji, Polski lub Białorusi. Chociaż... dopiero, gdy ukończyłem powyższe zdanie połapałem się, że ogrom luksusowych samochodów z białoruską i rosyjską rejestracją na parkingach przy litewskich galeriach i uzdrowiskach wskazuje, że Białorusini i Rosjanie już dziś pewnie są co najmniej pożądanymi gośćmi na Litwie.

Litwa nie jest również mocarstwem z tego powodu, że władze kraju ciągle niczym struś chowają głowę w piasek, zamiast dogadać się z polską mniejszością i dziwnym trafem, zawsze wybierają najgorszą alternatywę w kwestiach polskich, dla Litwy wcale niekorzystną. Co prawda i owa mniejszość również nie pała zbytnio chęcią do dogadania się z braciszkami-Litwinami. Tu zaryzykuję stwierdzić, że żaden kraj, w którym są zakorzenione podziały na tle narodowym, nie da rady kroczyć na drodze ku sukcesowi. Wspólny cel łączy - podziały osłabiają, no chyba, że te podziały władze Litwy jednak jakoś rozwiążą. I nie za pomocą „Ypatingasis būrys”...

Moim zdaniem, w dobie obecnej najgorsze jest to, że Litwa cierpi na polityczną impotencję, brakuje bowiem polityków, którzy potrafiliby się wzbić ponad ogół i objąć przywództwo nad krajem. Niestety podobny stan rzeczy raczej utrzymuje się w wielu europejskich krajach, nawet tych większych i bardziej zamożnych od Litwy, ale jak wiadomo: „Swoja koszula zawsze bliższa ciału niż cudza". Zresztą co mogą pozwolić sobie Rosjanie, Niemcy, czy Francuzi - Litwinom i Polakom na pewno odpowiadać nie będzie.

Ostatecznie uważam, że Litwa nie jest mocarstwem, ponieważ nie jest w stanie prowadzić w pełni samodzielnej polityki, ani gospodarczej, ani jakiejś innej bez oglądania się na starszych braci z Brukseli i Waszyngtonu. Co prawda na tych starszych braciszków oglądają się również w Warszawie i innych europejskich stolicach, ale to już czytelniku jest zupełnie inna historia...

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (105)