Cytacka tłumaczy, że sam Baliński podpisywał się Michał Baliński i w ten sposób chciała uszanować jego pamięć. Ponieważ zamówiona przez nią tablica nie wygląda tak, jak inne tablice z nazwami ulic, które są wywieszone w Jaszunach, należałoby ją potraktować, jako element dekoracji domu. Oznaczałoby to, że nie złamała prawa.

Cytacka udaje, że nie wie, o co chodzi - wszak tylko chciała uszanować pamięć słynnego historyka. Tymczasem jej tłumaczenia nie są przekonywujące, gdyż wszystko zostało nazbyt sprytnie rozegrane. Tablica rzeczywiście różni się nieco od innych tablic z nazwami ulic, dlatego też, według Cytackiej, powinna być traktowana inaczej. Lecz w jakim stopniu tablica powinna się różnić od oryginału, żeby mogła być traktowana inaczej, niż tablica z nazwą ulicy? Jeśli jej tablica zostanie uznana za element dekoracyjny domu, to wszyscy sąsiedzi oraz mieszkańcy rejonu uznają, iż mogą w podobny sposób dekorować swoje domy – i w ten sposób „pokazywać zęby” dla władzy.

Cóż począć? Dyrektor Administracji Rejonu Solecznickiego powiedział, że w przypadku, gdyby się okazało, że nazwa ulicy została napisana wyłącznie w języku niepaństwowym – czyli polskim, zostanie spisany protokół w sprawie naruszenia prawa administracyjnego.

Być może to jest prawidłowe rozwiązanie, ale kto wie, czy akurat najmądrzejsze? Jeśli Cytacka zostanie ukarana, wówczas należałoby ukarać innych mieszkańców rejonu, którzy poszli za jej przykładem. Nie można wykluczyć, że dąży właśnie do tego, żeby się stać ofiarą „litewskiego nacjonalizmu” i pokazać Polsce, jeśli nie całej Unii Europejskiej (UE), że pokojowo nastawieni przedstawiciele polskiej mniejszości na Litwie są dyskryminowani i prześladowani.

W chwili obecnej zatargi polsko-litewskie nieco uspokoiły się. Ustępstwa Rządu RL w sprawie realizacji zapisów Ustawy o oświacie pozbawiły polskich radykałów jednego z podstawowych asów. Niewiele można obecnie zarzucić „złym” Litwinom, lecz grzywny administracyjne za wywieszenie nazw ulic czy też afera wokół tabliczek, ponownie staną się wodą na młyn radykałów po obu stronach. Akcji Wyborczej Polaków na Litwie przydałoby się zwiększenie napięcia w przededniu wyborów do Sejmu - akcentując fakt prześladowania przez Litwinów i brak porozumienia, można by było uzasadnić postulaty partii i zmobilizować potencjalnych wyborców.

Dotychczas uważałem, że postępowanie Cytackiej jest prowokacją. Ale być może można je jednak odebrać inaczej - jako próbę zwrócenia uwagi na przewrotność przepisów i zasad. Dlaczego władze miałoby obchodzić to, jakie tablice ludzie wywieszają na swoich domach i innej własności prywatnej, jeśli tylko owe napisy nie podżegają do przemocy i nienawiści i nie za bardzo rzucają się w oczy? Czyż nie nadszedł czas by zrezygnować z charakterystycznego dla epoki radzieckiej uporczywego regulowania i nakazywania, ograniczyć władzę biurokratów i bardziej zaufać ludziom i ich zdrowemu rozsądkowi?

Z drugiej strony, Cytacka na swoim domu zawiesiła tablicę z nazwą ulicy w języku polskim - a nie jakąś tam koszulkę F.C. Bayern, czy też reklamę Coca-Coli - nadając tym samym swojemu postępowaniu oddźwięk polityczny. Być może jej działania to protest przeciwko nieudanym ustawom, zalążek nieposłuszeństwa obywatelskiego? Przypominam, że obywatelskie nieposłuszeństwo to świadome łamanie ustaw państwowych czy przepisów prawnych bez użycia przemocy. Ryzykując areszt lub karę, dąży się do zwrócenia uwagi społeczeństwa i Rządu na wadliwe i nieadekwatne normy prawne, z nadzieją, że władza je odwoła bądź zlikwiduje. Dobrym przykładem obywatelskiego nieposłuszeństwa były protesty sprzed 50 laty czarnoskórych mieszkańców USA, przeciwko przepisom, które zabraniały czarnym pasażerom siadania obok białych w transporcie publicznym, czy też siedzenia na przednich miejscach w autobusie.

Nie chcę utożsamiać Cytackiej z obrońcami praw obywatelskich w USA, czy też prawa dotyczącego używania języka państwowego w życiu publicznym z rasistowskimi przepisami USA, za złamanie których karano pozbawieniem wolności, a nie tylko grzywną administracyjną. Niemniej warto się zastanowić, czy językowe regulacje nazw ulic są uzasadnione, czy też jest to wyłącznie przeżytek epoki nacjonalizmu.

W okresie międzywojennym podobne przepisy były szeroko rozpowszechnione w Europie Środkowo-Wschodniej. Nawet Czechosłowacja, która była uważana za jedno z najbardziej demokratycznych i liberalnych państw w regionie, przyjęła wiele przepisów dyskryminujących niemiecką i węgierską mniejszości narodowe. W wielu miejscowościach poczta była dostarczana wyłącznie w przypadku, gdy zostały użyte czeskie adresy. W Pradze można było wysłać telegram wyłącznie w języku czeskim, tylko w tym języku można było zwrócić się do firmy świadczącej usługi telefoniczne. Podobne przepisy i prawo obowiązywały w Polsce.

Tego rodzaju przepisy nie są wcale przypadkowe. Wynikały z przekonania, iż państwo „należy” do podstawowego narodu (Polska- do Polaków, Czechosłowacja – do Czechów i Słowaków, Węgry – do Węgrów), że główne narody przez długi okres czasu były krzywdzone i uciskane, że dyskryminujące mniejszości ustawy są prawnym i usprawiedliwionym środkiem do wyrównania doznanych w przeszłości krzywd. Ponadto próbowano przypomnieć niegdyś uprzywilejowanym narodom, że ich panowanie się zakończyło i przyszli nowi panowie.

Owa koncepcja państwa nie odpowiada aktualnemu rozumieniu demokracji. Polacy już od dawna nie panują na Litwie i nie stanowią zagrożenia dla języka i kultury litewskiej. Litewskość nie ucierpi, godność języka państwowego nic na tym nie straci, jeśli nazwy ulic będą pisane po polsku.

Nierealistycznie jest oczekiwać, że ustawy językowe zostaną w szybkim czasie zmienione. Zatem, co zrobić z przypadkiem Cytackiej? Przypuszczam, że należy ją zostawić w spokoju i nie zwracać uwagi na jej wyzwanie. Lecz czy to nie będzie oznaczać, że przez palce patrzy się na łamanie prawa i pogodzono się z lekceważeniem norm prawnych? I tak, i nie. Nie wszystkie przepisy są jednakowo stosowane, ponieważ nie wszystkie są równie ważne. Ponadto, okoliczności i warunki, w których doszło do pogwałcenia prawa mogą znacząco się różnić. To dobrze, że policja nie spieszy się z karaniem złamania każdego punktu zasad ruchu drogowego, na przykład - jeśli na pustej ulicy pieszy nie kieruje się światłami. Zupełnie inaczej byłoby w przypadku, gdyby tak się zachował w godzinach szczytu na ważnym skrzyżowaniu i spowodowałby zagrożenie dla siebie i dla, próbujących uniknąć kolizji, kierowców. Warto przypomnieć, że łatwo jest się ośmieszyć, kiedy zbyt pochopnie stosowane są przepisy prawne, o czym nie tak dawno mogliśmy się przekonać, gdy wszczęto postępowanie przeciwko szanownym weteranom polityki za nielegalne zorganizowanie mityngu.

Nikt nie zabrania władzom i stróżom prawa postępować mądrze. Niech Cytacka cieszy się swoją pomysłowością i nowym elementem, dekorującym jej dom. Niebo się nie zawali, nawet w przypadku, jeśli jej sąsiedzi pójdą za jej przykładem. Nadchodzi czas, by się wycofać z tego rodzaju przepisów, fundamentem których jest nieufność w stosunku do innych narodowości oraz twardość własnej kultury.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (372)