Ale o wszystkim po kolei.

Bajka trzynasta. O miłości i władzy

Codziennie Bóg nam zsyła trzy podstawowe próby. Próbę jedzeniem, majątkiem i władzą. Wiadomo nie od dziś, iż władza deprawuje. Władza absolutna zaś deprawuje absolutnie.

Takową władzę, w ramach przewodniczącego jednej, aczkolwiek najbliższej nam narodowo, partii politycznej już 14 lat sprawuje Waldemar Tomaszewski. Sytuacja jak u Majakowskiego: mówimy Tomaszewski – mamy na myśli AWPL, mówimy AWPL – mamy na myśli Tomaszewskiego. Tylko skromnie przypomnę, Szanowny Czytelniku, że kadencje władz najwyższych w krajach demokratycznych ograniczają się zazwyczaj okresami 4-8 lat. I to wcale nie z powodów, jak mi się wydaje, błahych. Tylko przemyślanych i uargumentowanych. Jednym z głównych argumentów jest właśnie deprawująca moc władzy.

Aby nie być gołosłownym zacytuję oficjalną biografię Przewodniczącego, podawaną przez niego na stronie www.vtomasevski.lt: „W 1994 Waldemar Tomaszewski został koordynatorem grupy założycielskiej Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, tworzył zręby partii i został jej pierwszym wiceprzewodniczącym“. Typowy w takim wypadku brak liczby mnogiej czasowników oraz próba podkreślenia swojego znaczenia (jakoś z trudem wyobrażam sobie, jak pan Tomaszewski w „dzikich 90-tych“ siedzi samotnie po nocach i „tworzy zręby“). I tak prawie od 20 lat. Ciągłe „walczyć“, „bronić“, „atakować“. Klasyczne „dziel i rządź“ z powoływaniem się na Dekalog i zapominaniem o siedmiu grzechach głównych.

Dzisiaj w litewskim życiu codziennym osoba Przewodniczącego nabrała szczególnego znaczenia. Wynik ostatnich wyborów do Sejmu przyniósł nam „historyczną wygraną“, która obiektywnie rzecz biorąc jest raczej „historycznym wynikiem“ albo „historyczną szansą“. Szansa owa początkowo została zrealizowana z nawiązką. Niby tylko 8 na 141 miejsc w parlamencie, ale partia dostaje propozycję przystąpienia do koalicji rządzącej układanej według wzoru „3+1“, gdzie AWPL jest właśnie tym „+1“.

1 minister, 1 wiceprzewodniczący Sejmu, i 6 wiceministrów. Jednym słowem „żyć, nie umierać“ we władzach wykonawczych na najwyższym szczeblu. A zarazem pojawia się szansa na rozwiązanie problemów litewskich Polaków, nie tylko tych „medialnych“: dwujęzyczne tabliczki, pisownia nazwisk w paszporcie (a propos na osobistej stronie Waldemara Tomaszewskiego da się zauważyć, że Przewodniczący sam ma z tym dylemat; Mianowicie w wersji polskiej pisze swoje nazwisko „Tomaszewski”, a w wersjach litewskiej i angielskiej – „Tomaševski“), ujednolicony egzamin z języka litewskiego. To jest również szansa na zdobycie rzeczywistego doświadczenia w sprawowaniu władzy państwowej oraz na zrealizowanie, chociażby częściowe, swoich zamierzeń przedwyborczych. Czyli klasyczna sytuacja „nieprzegapienia okazji do przemilczenia“.

A jednak. Mrzonki mrzonkami, a realia są takie, że koalicjant koalicjantowi dał mniej czasu na „wejście” w tryb roboczy władzy wykonawczej niż standardowych „100 dni”.
„Chudy, mały, ale byk” AWPL po 2 miesiącach deklaruje, iż „jeśli się nie będą z nami liczyli, udowodnimy, że z nami trzeba się liczyć, że nie jesteśmy jakimś dodatkiem”.

Do spraw „medialnych” dodano rozdysponowanie środków budżetowych. Konkretnie - kwestię zmniejszenia dotacji na odnowienie Ośrodka Kultury w Solecznikach z 1 mln litów do 900 tys. I, bach! Ultimatum, które nie jest ultimatum! Dlatego, że brzmi „albo obronimy młodzież, albo odejdziemy z koalicji”. To dla koalicjantów. Oraz „... miały miejsce i akcje protestacyjne, i wiece. Jest wiele sposobów. W demokratycznym państwie nie pójdziemy za to do więzienia” – to dla reszty społeczeństwa Litwy.

Dziwi również paradoksalny relatywizm Waldemara Tomaszewskiego. Bowiem mówiąc o możliwości poprawienia relacji Litwy i Polski („... obecnym władzom zaś potrzebna jest odwaga, by naprawić błędy”), jakby ma, ale jakby i nie ma na myśli AWPL, która przecież jest częścią obecnej władzy.

Moim zdaniem, jak tak dalej będzie się układało, Kipling będzie miał rację. My potrzebujemy nowego wodza. Chociaż, znając nasze realia wileńskie, jeszcze przez najbliższe dziesięciolecie Waldemar Tomaszewski może sobie spokojnie nucić sparafrazowaną piosenkę Kazika Staszewskiego: „Panie Waldku, pan się nie boi. Dwie trzecie Wileńszczyzny za panem stoi…”

A teraz morał w postaci historyjki.

Pewnego razu rodzina przeniosła się do nowego domu. Pierwszego ranka, zaraz po obudzeniu, żona spojrzała w okno i zobaczyła sąsiadkę, rozwieszającą wypraną bieliznę. „Zobacz, jaka brudna bielizna” –powiedziała mężowi żona. Ten był zajęty swoimi sprawami i nie zwrócił na to uwagi. „Muszę ją pouczyć, zaproponować lepszy proszek do prania albo ona nie umie prać” – brzmiały pierwsze wnioski żony.

Podobne zdarzenia miały miejsce przez następnych kilka tygodni. Sąsiadka ciągle rozwieszała wypraną bieliznę. Żona ciągle dziwiła się, jak taką brudną bieliznę można suszyć.
Aż pewnego ranka żona krzyknęła z zachwytu: „Zobacz! Dzisiaj bielizna czysta! Chyba sąsiadka nauczyła się prać!”. „Raczej nie” – odpowiedział mąż. „Po prostu dzisiaj obudziłem się wcześniej i wymyłem okno”.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (28)