Właśnie tak – „grupa przyszłości” – nazwali się szefowie MSZ jedenastu państw Unii Europejskiej w marcu tego roku w Berlinie w celu wymiany opinii o perspektywach dla wspólnego europejskiego domu. Przy czym zgodzili się pojechać do Berlina nie dla wznowienia dyskusji na temat Konstytucji UE jako takiej, a dla omówienia kluczowych problemów w życiu Unii. Wtedy też postanowiono uczynić ze spotkania stałe nieformalne forum i przygotować odpowiedni dokument. W ciągu pół roku „Kolumbowie nowej Europy”, jak wyrażają się niektóre media, w składzie szefów MSZ Niemiec, Francji, Włoch, Hiszpanii, Austrii, Belgii, Holandii, Danii, Luksemburga, Polski i Portugalii spotykano się w Berlinie, Brukseli, Wiedniu, na Majorce i w Warszawie.

W polskiej stolicy na ostatnim spotkaniu przedstawiono dwunasto stronicowy dokument końcowy. Jego sedno wyraził ideowy inspirator „Grupy przyszłości” Guido Westerwelle. „Więcej Europy!” – to główna nauka, którą powinniśmy wynieść z kryzysu”.

Dokument proponuje w szczególności stworzenie w Unii Europejskiej stanowiska prezydenta, wybieranego w powszechnym głosowaniu, powołanie prawdziwego, a nie słownego ministerstwa spraw zagranicznych, wprowadzenie jednolitej europejskiej wizy wjazdowej i nawet, być może, sformowanie wspólnego wojska Unii Europejskiej. Poza tym zaproponowany mechanizm stabilności – EMS sugeruje się zamienić na Europejski Fundusz Walutowy na przykładzie Międzynarodowego Funduszu Walutowego, plan zakłada także wzmocnienie roli Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Wszystkie te propozycje powinny stać się częścią strategicznego projektu dla Unii Europejskiej, nad którym teraz razem pracują szefowie Rady Europejskiej, Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Grupy Euro.

Już na samym początku dokumentu „Grupy przyszłości”, jak zauważa portal „EuroActiv”, przyznaje się, że nie wszyscy członkowie klubu europejskiego popierają pomysły „nowych Kolumbów”. Uczestnicy grupy wręcz proponują zapisać oficjalnie to zróżnicowanie, a może i rozłam, nadając specjalne pełnomocnictwa tym eurodeputowanym, którzy poprą pomysł uzupełnienia gospodarczej i walutowej unii w Europie o polityczną unię. Wielu ekspertów, tak jak na przykład naczelnik departamentu krajów i regionów rosyjskiego Instytutu EuropyWładysław Bielow, nie myśli, że Unia Europejska podda się jakiejś przebudowie.

„Moim zdaniem jest to próba dalszej politycznej instytucjonalizacji Unii Europejskiej. Dlaczego teraz się to proponuje? W gospodarce są problemy, w Eurostrefie także nie ma jakiś jakościowych zmian. Z drugiej strony, to świadczy o tym, że jest wola polityczna do ulepszania wizerunku Unii Europejskiej. Na ile jest ona dojrzała to zobaczymy po reakcjach poszczególnych krajów. Niektóre, tak jak przede wszystkim Wielka Brytania, wystąpią przeciwko.”

Dla Rosji intensyfikacja centralizacji organów władzy w Unii Europejskiej, jak uważa Bielow, jest pozytywna, ponieważ z Unią Europejską będzie można rozmawiać, według niego, jak z „bardziej zdolna do działania organizacją”. Zrozumiałe jest, że odsunięte w cień zostaną dwustronne stosunki z poszczególnymi krajami. Wiele, w każdym razie, wyjaśni się w grudniu, kiedy za wzmacnianie konstrukcji europejskiego domu jednolitej Europy wezmą się na swoim spotkaniu na szczycie sami właściciele „mieszkań”.