Rozejm został uzgodniony w środę wieczorem przy pośrednictwie Egiptu i Stanów Zjednoczonych. Izrael zobowiązał się do zaniechania wszystkich działań zbrojnych na lądzie, na morzu i w powietrzu, w tym także inwazji i unicestwiania ludzi w Gazie. palestyńskie ugrupowania także wstrzymują wszystkie akcje zbrojne z terenu strefy Gazy przeciwko Izraelowi, włącznie ze startami rakiet i atakami przeciwko izraelskim wojskom ochrony pogranicza.

Równocześnie uzgodniona przy pośrednictwie Egiptu i Stanów Zjednoczonych zasada „cisza w zamian za ciszę” już została złamana. Wkrótce po nabraniu mocy przez porozumienie w sprawie rozejmu trzy rakiety wystrzelone z terenu strefy Gazy spadły w Izraelu, dwie przechwycone były przez środki obrony przeciwrakietowej. Są to dane udostępnione przez serwis prasowy armii obrony Izraela. Zgodnie z doniesieniami pochodzącymi z innych źródeł, w Izrael wystrzelono 12 rakiet. Ognia w odpowiedzi nie otwierał.

W ciągu tygodnia szeroko zakrojonej operacji armii izraelskiej w Gazie zginęło 160 Palestyńczyków, poszkodowanych jest ponad 1200 osób. Izrael w wyniku ostrzeliwań rakietowych stracił pięć osób zabitych, kilkadziesiąt jest poszkodowanych. W środę wieczorem Rada Bezpieczeństwa ONZ potępiła zagładę ludności cywilnej. Wyrażono nadzieję na to, że rozejm przyczyni się do stabilnego zaniechania przemocy w strefie Gazy i w Izraelu.

Kto był zainteresowany w tej wojnie i kto w niej zwyciężył? Oto zdanie eksperta z Instytutu Strategicznych Ocen i Analizy Siergieja Demidenki:

Jest to wojna przedwyborcza Izraela, partii „Likud” i Netanjahu. Z dokładnością do najmniejszych drobiazgów powtórzono operację pod kryptonimem „Płynny ołów” z przełomu 2008-2009 roku. Wówczas inicjatorem działań zbrojnych była „Kadima”. Obecnie ”Likud” zademonstrował swoje zdecydowanie w obronie pozycji Izraela i ludności kraju. Chyba za zwycięzcę w tej wojnie wypada uznać „Likud”, konserwatystów izraelskich. Chodzi o zwycięstwo nie militarne, lecz wyłącznie natury moralnej, poza wszelką wątpliwością, co do promocji swej ideologii, ugruntowania pozycji przedwyborczych i reklamowania samych siebie.

Równocześnie dzień 22 listopada w strefie Gazy ogłoszono narodowym dniem zwycięstwa. Władze tej enklawy wezwały wszystkich Palestyńczyków do szerokiego świętowania tego wydarzenia, do odwiedzania rodzin zabitych w trakcie agresji. Czy można naprawdę mówić o zwycięstwie Palestyńczyków? Oto zdanie eksperta z Instytutu Orientalistyki Rosyjskiej Akademii Nauk Borysa Dołgowa:

Po raz pierwszy w całym okresie konfrontacji palestyńskie oddziały zbrojne potrafiły dosięgnąć swymi rakietami Tel Awiwu i Jerozolimy. W Izrael wystrzelono ponad 1500 rakiet. Można mówić o tym, że palestyńskie ugrupowania w znacznej mierze rozbudowały swój potencjał militarny. Jednak nie ma mowy o zwycięstwie Palestyńczyków. Konfrontacja zakończyła się umownym remisem. Nowym konfliktom zapobiec może jedynie rozstrzygnięcie kwestii palestyńskiej. Jeśli nie zostanie to osiągnięte, to w przyszłości nader prawdopodobne będzie zaostrzenie konfrontacji.

We wtorek podczas konferencji prasowej w Kairze lider Hamasu Haled Maashal zwrócił się do krajów arabskich z prośbą o udzielenie pomocy dla palestyńskiego ruchu oporu wobec Izraela w drodze dostaw broni. Wyraził wdzięczność dla Teheranu za poparcie, w tym również finansowe.

Izrael, ze swej strony, zapewnił sobie obietnicę ze strony Stanów Zjednoczonych odnośnie wspólnego przeciwdziałania dostawom broni z Iranu do strefy Gazy. Najważniejsze jest niedopuszczenie do odbudowy potencjału militarnego ugrupowań palestyńskich- oświadczył premier Binjamin Netanjahu. Przypomniał on, że w zamian za zawieszenie broni Izrael domaga się międzynarodowych gwarancji niedopuszczenia do remilitaryzacji strefy Gazy.