W gruncie rzeczy stworzenie wspólnego organu jest próbą udzielenia odpowiedzi na wyzwania globalizacji. Inna sprawa, że jest to politycznie motywowana decyzja. Europejczycy są zmuszeni zareagować na poniżające dla nich demaskacje Edwarda Snowdena. W pewnym sensie zostali oni przyparci do muru. Prawdopodobnie to właśnie dlatego europejski establishment nie może wypracować wspólnego stanowiska. Oto opinia redaktora naczelnego czasopisma „Rosja w globalnej polityce” Fiodora Łukjanowa:

Dla Europejczyków publiczna demaskacja totalnego śledzenia i kontrolowania ze strony Stanów Zjednoczonych krajów sojuszniczych jest bardzo nieprzyjemnym odkryciem. Muszą więc w jakiś sposób zareagować. Po części popycha ich do tego opinia publiczna, a po części chęć pokazania swojej samodzielności politycznej. Jednak Europejczycy nie mają do tego realnych możliwości. To, że nowa służba ma zostać podporządkowana Wysokiemu przedstawicielowi Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Catherine Ashton już samo przez się świadczy o porażce tego pomysłu. Chodzi tu o polityczne dążenie do pokazania Ameryce, że Europa też ma coś do powiedzenia. Jednak żadnej realnej siły nowa struktura nie będzie posiadać.

W tym przypadku na pierwszym miejscu znajduje się polityka – twierdzi dyrektor Centrum Bezpieczeństwa Europejskiego Tatiana Parchalina:

Każdy przejaw europejskiej niezależności nie wywołuje specjalnego zachwytu Amerykanów. Chcę jednak przypomnieć, że za każdym razem, gdy Europa dążyła do tego, by stać się biegunem siły, Amerykanie wbrew własnym interesom w ostatecznym rozrachunku popierali te próby. Zawsze opowiadali się za samodzielnością Europy. Inna sprawa, jak potoczyły się wydarzenia później, czy realizacja tej woli politycznej była konsekwentna. Historia integracji europejskiej pokazuje, że nie zawsze.

Jeśli wspólny europejski system bezpieczeństwa zostanie stworzony, będzie to pierwszy w historii ponadpaństwowy organ wywiadowczy. Jednak przed tym Unia Europejska powinna rozwiązać szereg ważnych praktycznych zagadnień dotyczących współdziałania. Wysoki poziom integracji politycznej będzie niewątpliwie sprzyjał usunięciu formalnych barier. Jednak Europa nadal składa się z poszczególnych państw. Natomiast realnie funkcjonujące wspólne służby specjalne będą oznaczać co najmniej częściową utratę suwerenności narodowej. Oto co powiedziała w związku z tym Tatiana Parchalina:

Nowe europejskie służby specjalne nie będą antypodą amerykańskich, ponieważ istnieją pewne porozumienia. Bez względu na to, że Europejczycy czują się obrażeni po skandalu z Snowdenem, nie chcą konfrontacji z Amerykanami. We wszystkim potrzebna jest wola polityczna. Jednak na razie wszystkie próby stworzenia w ramach Unii Europejskiej struktur siłowych, które mogłyby poważnie konkurować z amerykańskimi, kończyły się na niczym. A to dlatego, że Europejczycy nie chcą powielać wysiłków. Finansują poszczególne programy w ramach NATO, ale uważają za nieracjonalne tworzenie paraleli.

Amerykanie postawili Europejczyków w głupiej sytuacji, nie mając najprawdopodobniej złych zamiarów. Po prostu Stany Zjednoczone nie widziały w śledzeniu swoich niczego złego. Jednak Europie nie przyniesie to ulgi. Jej przywódcy w odpowiedzi na nieprzyjemne pytania ze strony opinii publicznej i politycznych konkurentów mogą jedynie rozkładać ręce i niewyraźnie się tłumaczyć. Sami nie wierząc w to, próbują przekonać resztę, że przyjaźń euroatlantycka jest wystarczająco silna, aby wytrzymać tę próbę. Jednak w głębi duszy na pewno przypominają sobie słynne powiedzenie „Po co nam wrogowie, gdy mamy takich przyjaciół”.