Na logo „Jedynej Rosji” widzimy niedźwiedzia z rosyjską flagą. Moja naklejka wyglądała tak: był na niej szczur z rosyjską flagą przyczepioną do ogona, a pod spodem napis: „Крысы должны уйти!”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „szczury powinny odejść”. Jako, że nie jestem specjalnym entuzjastą rządów Putina i „Jedynej Rosji”, to przykleiłem ową naklejkę na tylną szybę swojego auta. Co w tym złego? Przecież prezydent Rosji ma się za wielkiego demokratę, więc nie powinno mi nic grozić. To jednak tylko teoria. Praktyka pokazała swoje. Pierwszy raz, gdy jechałem do Kaliningradu, już z naklejką, nikt nie robił żadnego problemu. Niektórzy rosyjscy strażnicy nawet uśmiechali się delikatnie pod nosem. Jednak kolejny wyjazd nie był już tak różowy. Jechałem do Kaliningradu w celu prywatnym. Przeszedłem już polską kontrolę a także rosyjską paszportową. Czekam w kolejce do celnika rosyjskiego. Widzę w lusterku, że mojemu samochodowi przygląda się uważnie strażnik.

„A niech sobie patrzy! – myślę – „chyba wzrokiem nie zepsuje…”. Już za chwile strażnik anteną od krótkofalówki stuka mi do szyby. „Co się dzieje? Przecież już przeszedłem odprawę”. Otwieram i pytam o co chodzi. Strażnik mnie prosi, żebym wyszedł. Pokazuje naklejkę i pyta, „o co chodzi”. „Jak to o co chodzi? Naklejka jak naklejka” – odpowiadam. Strażnik zadaje kilka pytań, typu: skąd ją mam? Po co mi ona? Czy wiem, co to jest agitacja polityczna? Upieram się, że nie widzę w tym niczego złego. Strażnik przez radio wzywa kogoś. Widzę, że sytuacja robi się poważna. Przychodzi drugi strażnik. Chyba ważniejszy, bo i gwiazdek na pagonach więcej. Kolejne pytania o agitację i prawo rosyjskie. W końcu pada wyrok: „ZRYWAJ TO!”. Pytam dlaczego, przecież w Rosji chyba jest demokracja i mam prawo wyrażać swoje poglądy polityczne.

Strażnik pyta czy mam ochotę tu postać cztery godziny? „Muszę odpuścić” – myślę. „Cztery godziny” mi wybitnie nie pasowały. Co zrobić… Zacząłem powolutku zrywać mojego gryzonia z szyby, przy uważnym oku panów pograniczników. Solidarnie zachował się Polak z samochodu za mną, który podszedł i użyczył noża. Dziękuje! Poszło znacznie szybciej. Pogranicznikom wystarczyło samo to, że nie było widać flagi rosyjskiej na naklejce. Czyżby się wystraszyli, że ktoś zna rosyjski i do tego próbuje z nimi dyskutować? Flaga zerwana – napis z gryzoniem został. Jedziemy dalej. Na powrocie przy bramie do przejścia wita mnie ten sam strażnik, z którym się spierałem. Otwieram leciuteńko okno i pokazuję paszport. „Nie rób tak więcej, tak nie wolno.” – mówi mi strażnik, który mnie widać zapamiętał. „To niezgodne z prawem” – kontynuuje. Mówi cicho jakby się czegoś bał. Strażnik się odwraca na pięcie a ja mówię: „szkoda, że w Rosji nie ma wolności słowa i demokracji…”. Strażnik odwraca się ze złą miną i prosi, żebym powtórzył. Jednak obawiając się konsekwencji w tym „demokratycznym” państwie powiedziałem, że „nieważne”.

Od tej pory staram się nie okazywać swoich poglądów politycznych w Rosji.

Student z Polski na gościnnych występach w Rosji (imię i nazwisko do wiadomości redakcji.