– BPO to są centra usług, skrót BPO znaczy Business Process Outsourcing czyli to wszystko, co przenosimy z własnego kraju za granicę, ta część działalności firmy, której nie możemy się pozbyć, ale którą możemy przenieść i uzyskać korzyści niższych kosztów, czy też korzyści skali – mówi Joanna Mroczek dyrektor, Head of Consultancy & Research w CBRE, firmie, która przy współpracy z agencją doradztwa personalnego Hays i Polską Agencją Informacji i Inwestycji Zagranicznych przygotowała raport „BPOland Potential and Prospects”.

Takie centra usług mogą zajmować się praktycznie każdą częścią działalności firmy, która decyduje się na outsourcing. Może to być też własna firma, otwierana w Polsce specjalnie do obsługi danej gałęzi przedsiębiorstwa.

– To może być działalność informatyczna, księgowa, bankowa, to mogą być fundusze, które przenoszą część obsługi do innych firm czy to może być np. zarządzanie umowami najmu – wyjaśnia Joanna Mroczek. – Banki, których kluczową działalnością są finanse, niekoniecznie muszą się zajmować wynajmem powierzchni biurowej, a ponieważ wynajmują jej dużo, przenoszą obsługę i zarządzanie tymi umowami najmu do innej firmy.

Polski rynek BPO rozwija się bardzo dynamicznie, szybciej niż w Indiach, które przez lata stały się symbolem outsourcingu. Większość zachodnich korporacji tam właśnie prowadzi część swojego biznesu.

– Cała gospodarka indyjska czy chińska w dużej mierze opiera się na świadczeniu usług dla Europy Zachodniej, dla Stanów Zjednoczonych, natomiast zauważamy, że w Polsce otwiera się znacznie szybciej i znacznie więcej tego typu przedsięwzięć – mówi ekspertka CBRE. – Roczny wzrost zatrudnienia to jest ponad 20 proc., podczas gdy wzrost zatrudnienia w Indiach już trochę słabnie, więc to jest bardzo dobra informacja dla nas. W tej chwili centra usług zatrudniają ponad 110 tys. ludzi, to jest rzeczywiście dużo.

W maju 2013 roku 43 krakowskie centra outsourcingu oferowały ponad 25 tys. miejsc pracy a 55 warszawskich ośrodków miało w tym czasie prawie 19 tys. pracowników. W 38 centrach położonych we Wrocławiu liczba miejsc pracy wynosiła ponad 18 tys. W tym ostatnim przypadku roczny wzrost sięgnął 46 proc.

– To, że tak dużo firm wchodzi do Polski i one przede wszystkim zwiększają swoje zatrudnienie, to jest bardzo dobry sygnał dla nas. Nawet jeżeli nigdy nie będziemy konkurować z Indiami i Chinami, bo tam stawia się na ilość, u nas coraz częściej na jakość. To jest dobry sygnał - mówi Joanna Mroczek.

Jakość usług i edukacji najważniejsza dla rozwoju

Wszystkie firmy, które decydują się przenieść część biznesu do Polski łączy to, że potrzebują dobrze wyszkolonych pracowników. Liczy się znajomość języków obcych, w cenie są absolwenci kierunków inżynieryjnych i związanych z nowoczesnymi technologiami. Tych u nas jest coraz więcej, między innymi dzięki wprowadzeniu tzw. kierunków zamawianych na polskich uczelniach. Polskie centra BPO mają też już kadrę wykształconą przez siebie w ciągu ostatnich lat rozwoju firm, co sprawia, że atrakcyjność naszego kraju jest jeszcze wyższa.

- Firmy poświęciły dużo czasu i energii na wykształcenie tych ludzi, na wprowadzenie tych procesów, co nie jest takie łatwe i oczywiste, poświęciły sporo czasu na współpracę z uczelniami, żeby te uczelnie kształciły ludzi, których oni oczekują – mówi Mroczek.

Dlatego też przyszłość polskiego sektora BPO jest w najbliższych latach niezagrożona – nawet przez tańszych pracowników, np. z Ukrainy.

- Oczywiście wiadomo, być może za 20 lat firmy dojdą do wniosku, że tak jak szybko otworzyły się w Polsce, tak szybko otworzą na Ukrainie, gdzie będą o 30 proc. niższe koszty. Ponieważ dużo zainwestowały już w Polskę, myślę, że będą nadal się rozwijać. Bardziej bym powiedziała, że pójdziemy w jakość, a nie w ilość – przewiduje ekspertka CBRE.