Najpierw pobiegł skompromitować się premier Donald Tusk. Obraził się za żart primaaprilisowy polegający na zacytowaniu rzekomo podsłuchanych rozmów naszego premiera ze swoimi współpracownikami podczas meczu piłkarskiego. Dialogi były wymyślone, pikantne i zabawne. Premier z pełną powagą pozwał Urbana przed sąd. Nie rozumie widać, że władza, u której więdnie poczucie humoru, traci poparcie skokowo. Co i nastąpiło.

Pierwsza rozprawa odbyła się przy licznym udziale mediów, które oczekiwały momentu, kiedy naprzeciwko Urbana stanie sam pan premier. Redakcja zaraz po 1 kwietnia przyznała w internecie, że był to żart, a na dodatek napisała podobnie w kolejnym numerze. Cała Polska się śmiała i śmieje z Donalda Tuska, który nie potrafi traktować sam siebie inaczej jak tylko ze śmiertelną powagą. W pierwszej połowie sierpnia odbędzie się kolejna rozprawa, na którą już czekają media polskie i zagraniczne. Liczą na porcję zdrowego śmiechu podczas udowadniania sądowi, które konkretnie sformułowania skompromitowały premiera. Czy tylko brzydkie słowa, czy też może knajacki sposób formułowania myśli, w co społeczeństwo chętnie uwierzyło?

Z gmachu sądu w Al. Solidarności Jerzy Urban ma niedaleko do sądu rejonowego dla Warszawy Mokotów. Mógłby tam zajrzeć na rozprawę, która odbędzie się po wniesieniu sprzeciwu od wyroku nakazowego zapadłego w tymże sądzie w połowie lipca tego roku.

Wyrok jest śmieszny i straszny. Prokurator wniósł akt oskarżenia przeciwko Jerzemu Urbanowi za obrazę uczuć religijnych. Miała ona polegać na publikacji rysunku na którym widnieje zdziwiony Chrystus. Nieznany z imienia ani nazwiska biegły z zakresu religioznawstwa dopatrzył się w ilustracji karykatury obrazu Najświętszego Serca Pana Jezusa. Stwierdził też, że postać długowłosego mężczyzny z uniesionymi wysoko brwiami, zmarszczonym czołem, rozszerzonymi powiekami i zwężonymi ustami ma mało inteligentny i mało poważny wyraz twarzy. Zniekształcenie twarzy Jezusa nadały jej prześmiewczy, lekceważący i pogardliwy charakter, podczas gdy wizerunek Chrystusa powinien być prezentowany w sposób wyrażający szacunek i uznanie. Opinię biegłego podzielił prokurator. W akcie oskarżenia pan prokurator słowo „katolicy” pisze dużą literą. Sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa Agata Pomianowska na posiedzeniu 15 lipca – bez udziału stron i protokolanta– w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej uznała Urbana winnym, wydając wyrok nakazowy skazujący go na grzywnę i zwrot kosztów postępowania – razem coś ok. 2,5 tys. zł.

Śmieszne jest to, że ktoś uzurpuje sobie prawo, by skazywać ludzi za to, że publikują rysunki bóstwa niezgodnego z ich wyobrażeniem. Czemu wesoły Chrystus jest obrazą a smutny nie? Tego nikt nie wie ani nie wyjaśnia.

Groźne jest to, że sąd skazuje bez udziału oskarżonego, wysłuchania stron i zważenia racji lecz stosuje tryb przeznaczony dla drobnych wykroczeń, kiedy sprawca jest złapany, przyznał się do winy a waga jego czynu jest niewielka. Robi to dlatego, by nie narazić się Kościołowi i władzy idącej z nim pod rękę. Ten proces w tej konkretnej sprawie miał wszelkie cechy sądu kapturowego. Cenzura w takiej formie jeszcze nie występowała w III RP.