Tbilisi ogłosiło o powodzeniu trwającej organizacji ochotniczych wojsk rezerwowych. Zaczynając od regionu przygranicznego z Abchazją Samegrelo oraz Kacheti na wschodzie kraju, do rezerwy zgłosiło się 50 tys. osób, a do 2013 planowane jest przetrenowanie 150 tysięcznej rzeszy rezerwistów.

Jak twierdzi Prezydent proces przebiega szybko i cieszy się poparciem w regionach, nawet w wioskach zdominowanych przez mniejszości etniczne. Za sprawą reformy armii i policji Gruzja odzyskała atrybuty silnego państwa. Dzięki temu w ostatnich latach znacznie zwiększyło się utożsamienie społeczne z państwem.

W medialnych doniesieniach z Gruzji od kilku miesięcy regularnie zaskakują newsy z zakresu wojskowości.

“Powinniśmy być silni po to, by kraj się rozwijał. Znajdujemy się w takich warunkach i geografii, operujemy wobec tego rodzaju zagrożeń, było nam dane tak gorzkie doświadczenie, że Gruzja nie może sobie pozwolić nie być 5-6 razy silniejsza niż dowolny średni kraj europejski.”

Pierwsze objawienie odrodzenia przemysłu zbrojnego miało miejsce w maju 2011, kiedy na paradzie w Dniu Niepodległości zaprezentowano pojazd patrolujący Didgori (nazwa od miejsca zwycięskiej bitwy z XI w. o znaczeniu porównywalnym z bitwą pod Grunwaldem).

W lutym br. w bazie wojskowej Vaziani zaprezentowano pojazd bojowy Lazika. W marcu przetestowano lokalną wersję wyrzutni rakietowych. 10 kwietnia zaś testy przeszło bezzałogowe latające urządzenie szpiegowskie, któremu nazwy jeszcze nie nadano. Jego przyszłe wersje mają być poszerzone o funkcje zbrojne. Poprzednio Gruzja zakupywała drony bezzałogowe od Izraela, ta współpraca okazała się jednak zawodna.

Wszystkie te nowości militarne wyszły z fabryki TbilAviaMsheni, będącej częścią Centrum Badawczego Delta podlegającego Ministerstwu Obrony.

„Po 2008 roku zakup broni stał się problemem. Jesteśmy świadkami tego jak Izrael i Syria odbudowały swoją technikę wojenną praktycznie od zera. My również doskonalimy się w tej sferze. Bardzo ważna jest dla nas własna produkcja, dzięki temu oszczędzamy, a w dalszej perspektywie możemy myśleć o eksporcie”. –powiedział Prezydent dla telewizji PIK.

Jak się wydaje, własna produkcja militariów to bardziej sygnał ostrzegawczy niż demonstracja faktycznej siły. Najwyraźniej wojna sierpniowa stała się inspiracją w dążeniu do samowystarczalności zbrojnej. Póki co żaden sojusz nie gwarantuje Gruzji pomocy zbrojnej w razie ataku, a jak pokazała historia utrata części terytorium może okazać się nieodwracalna.

Od czasu wojny sierpniowej Moskwa lubi opisywać Gruzję, a szczególnie jej prezydenta jako nieprzewidywalnego i nieodpowiedzialnego gracza, takiego który lubi bawić się zapałkami, wiedząc w jak łatwopalnym środowisku egzystuje. Ostatnie rewelacje o rozkwicie gruzińskiej zbrojeniówki to idealna woda na młyn rosyjskich zarzutów o „militaryzację Gruzji”.

Tbilisi nie pozostaje dłużne, w prezydenckich przemowach co i rusz słychać, że dla państwa gruzińskiego liczy się „tylko jeden agresor”, że Rosja jako kraj „patrzący w przeszłość” niechybnie upadnie, a rosyjski imperializm nie współgra z kaukaskim umiłowaniem wolności.

Od dłuższego już czasu w mediach ma miejsce wzajemna wymiana ostrych komunikatów.

6 kwietnia Tbilisi ogłosiło wyjście z “Układu o Otwartych Przestworzach”, jednakże tylko w stosunku do jednego z sygnatariuszy: Rosji. Oznacza to, że Tbilisi nie zezwala Moskwie na loty patrolujące nad terytorium Gruzji i samo rezygnuje z możliwości wykonywania takich lotów nad Rosją. Jest to motywowane wykorzystaniem przez Kreml traktatu w celu legitymizacji niepodległości Abchazji i Osetii Południowej.

Moskwa skomentowała ten krok jako „niebezpieczny precedens” i próbę destabilizacji sytuacji w regionie.

Tbilisi wyraża niepokój ćwiczeniami wojsk rosyjskich, które mają się odbyć na Kaukazie Północnym, jak też w separatystycznych republikach Abchazji i Osetii Południowej oraz Armenii, w drugiej połowie września, tuż przed wyborami parlamentarnymi w Gruzji.

Rosyjski MSZ doradza swoim obywatelom powstrzymanie się od podróży do Gruzji, gdyż kraj ten nie jest bezpieczny dla przybyszy z północy.

Ilość rosyjskich turystów w Gruzji miała znacznie wzrosnąć po zniesieniu przez Tbilisi obowiązku wizowego w marcu br. Tym spośród Rosjan, którzy wcześniej wjeżdżali do Abchazji, grozi kara grzywny lub od 2 do 4 lat więzienia. Przekonał się o tym Konstanty Rodionow, który – szczęśliwie dla gruzińsko- rosyjskich relacji uniknął więzienia.

Przyjacielsko wyglądający krok zniesienia wiz użyty został otwarcie jako narzędzie propagandy, co nie mogło spodobać się Moskwie. Tbilisi zachęca Rosjan, by przekonali się o sukcesie gruzińskich reform.

„We współczesnym świecie informacja jest cenniejsza niż broń. Otwarty reżim wizowy dla obywateli Rosji to dla nas dodatkowe narzędzie by eksportować naszą prawdę do kraju najbardziej dla nas istotnego z punktu widzenia bezpieczeństwa”.

19 kwietnia głowa rosyjskiego MSZ Sergiej Lavrov wyraził swoje zdumienie i zaniepokojenie faktem, że NATO – mimo wojny sierpniowej – wciąż rozpatruje Gruzję jako kraj aspirujący do członkostwa. Stwierdził też, że zapewnianie Gruzji o możliwości członkostwa jest ryzykowne gdyż stanowi dla Tbilisi zachętę do użycia siły.

Mając świadomość, że dla Rosji każdy pretekst może okazać się dobry by zaatakować, tak odważna polityka Tbilisi może dziwić. Sukces gruzińskiej kampanii wizerunkowej na arenie międzynarodowej irytuje Moskwę. Podobnie jak fakt, że nawet zagrożenie utratą niepodległości nie zdołało ukorzyć Tbilisi przed północnym sąsiadem.