"Wyobraża pan sobie kibiców z Niemiec, którzy we Wrocławiu czy w Opolu idą ulicami miasta, śpiewają "Deutschland Deutschland uber alles?" - zapytał retorycznie ksiądz Eda Jaworski

Klub kibiców "Wiara Lecha" na portalu społecznościowy odpowiedział: "Polska w Wilno wryła się nieusuwalnie".

Ksiądz Eda Jaworski, który od 14 lat organizuje w Poznaniu kwesty na rzecz renowacji wileńskiego cmentarza na Rossie i często jeździ na Litwę, zdenerwował się zachowaniem kibiców Lecha przed ostatnim meczem poznańskiego klubu z Żalgilis Wilno.

"Oglądając film z przemarszu zorganizowanej grupy kibiców, nie wierzyłem własnym oczom i uszom. Gdybym był młodszy, powiedziałbym, że krew się we mnie wzburzyła, ale z moimi latami mogę tylko powiedzieć, że wapno się chyba całkowicie zlasowało. Cieszyłbym się, aby tacy ludzie zapomnieli słów polskiego hymnu i nie profanowali Go i Kaplicy Matki Miłosierdzia w Wilnie, przed którą odbyło się jego wykonanie" - oświadczył ksiądz.

Wiara Lecha odpowiedziała ks. Jaworskiemu: Wiara Lecha nie wstydzi się Wilna

Z ogromnym zdziwieniem kibice Kolejorza przyjęli opinię ks. Edy Jaworskiego, na temat tego, co skandowali podczas pobytu w Wilnie. Zanim jednak przejdę do odpowiedzi na ten tekst, nastąpić musi sprostowanie. Otóż ks. Jaworski za zachowania które ocenia negatywnie, obwinia „tzw. Wiarę Lecha”. Tymczasem Stowarzyszenie Wiara Lecha, tym razem zupełnie wyjątkowo nie uczestniczyło w jakikolwiek sposób w organizacji i pobycie kibiców Lecha na meczu w Wilnie, o czym oficjalnie informowało kilka dni przed meczem.

Mimo to Stowarzyszenie Wiara Lecha całkowicie solidaryzuje się z kibicami Lecha, którzy indywidualnie pojechali do Wilna i oświadcza, nie widzi niczego złego w cytowanych przez księdza hasłach „Wilno jest nasze” czy też „Polskie Wilno”.

W pierwszej kolejności należy zaznaczyć, że gdy bierze się za pisanie na tematy kibicowskie, dobrze by było choć trochę znać to środowisko. A charakteryzuje się ono dość specyficznymi okrzykami, których „licentia poetica” dopuszcza sporą dozę wyolbrzymiania czy też przesady. Stąd dość często usłyszeć można buńczuczne okrzyki jak np. „gramy u siebie” wznoszone przez kibiców gości, gdy uda im się swoim dopingiem przekrzyczeć gospodarzy. Okrzyk „Wilno jest nasze” wznoszony może być więc dość wieloznacznie.

Nie mamy jednak zamiaru wypierać się i drugiej strony medalu. Prawda bowiem jest taka, że nie mamy się czego wstydzić: środowisko kibicowskie ponadprzeciętnie interesuje się polską historią i bardziej aktywnie od wielu innych środowisk, włącza się w jej upamiętnianie. Stąd nie powinno dziwić, że to akurat kibice pamiętają i nie boją się głośno przypominać o tym, że Polska w Wilno i w Litwę wryła się trwale i nieusuwalnie. I że gdyby nie niemiecka i sowiecka agresja w 1939, a w jej konsekwencji zachłanność ZSRR i obojętność Zachodu, Wilno być może nigdy nie przestałoby do Polski należeć.

Dlatego nie można się dziwić, że kibice przypominają o polskim Wilnie i nie ma w tym niczego wstydliwego. Jako kibice nie podzielamy opinii księdza, że „historia nie może determinować naszej teraźniejszości i przyszłości”. Nie nawołujemy do rewizji granic, nie mamy zamiaru wywoływać wojny, ale i nie mamy zamiaru utracić pamięci o całkiem niedawnych dziejach, dotyczących naszych przodków. Stąd okrzyki typu „Polskie Wilno”. Gdybyśmy grali z litewskim klubem z Kowna, kibice skandowaliby przedwojenne ludowe powiedzonko „Od Datnowa do Janowa, wszędzie słychać polska mowa”.

Kibice nie mają zamiaru rezygnować z takiego podejścia w czasach, gdy usilnie próbuje się historię rugować ze szkół lub wręcz pisać ją na nowo, de facto ją przekłamując. Zwłaszcza, że po reakcji miejscowej Polonii widać, że nasze zachowanie bardzo im się podobało. Świadczą o tym pochwalne artykuły w największym polonijnym dzienniku – Kurierze Wileńskim – oraz rozmowy kibiców z wieloma naszymi rodakami w Wilnie. Świadczą o tym wypowiedzi miejscowej policji, która o prowokowanie wszelkich agresywnych zachowań, obwinia kibiców Żalgirisu. Świadczy o tym wreszcie fakt, że nie spełniły się żadne z czarnych scenariuszy, tak obficie produkowanych przez media na wiele dni przed meczem. Na zakończenie największe zdziwienie: jeżeli ksiądz jako katolik naprawdę twierdzi, że odśpiewanie przez kibiców Lecha polskiego hymnu przy obrazie Matki Boskiej Ostrobramskiej Królowej Korony Polskiej, jest profanacją, to na te słowa Adam Mickiewicz w grobie się przewraca, a u całej chorągwi laudańskiej krew się burzy. I niech się ksiądz nie obawia: my kibice hymnu nie zapomnimy, bo jako jedne z niewielu środowisk, śpiewamy go w całości (wszystkie cztery zwrotki).

Filip Jańczuk
radca prawny
Stowarzyszenie Wiara Lecha

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (415)