Stosunki pomiędzy USA a Polską układają się w myśl prostej zasady: Pan każe, sługa musi! Dobitnym przykładem takich właśnie relacji jest nasz udział w haniebnych, amerykańskich inwazjach zbrojnych. Pan kazał, więc sługa, bez szemrania, nie bacząc na Konstytucję, która zabrania udziału naszych wojsk w tego typu interwencjach, natychmiast wysłał żołnierzy do Iraku.

Tam przelewaliśmy krew, ginęliśmy i wyrzucaliśmy w błoto setki milionów dolarów tylko dlatego, że wuj Sam postanowił położyć łapę na arabskiej ropie. W nagrodę za posłuszeństwo, wierność i poddaństwo Pan Bush wysłał nasze wojsko do Afganistanu.

Tam dał nam pod okupację jedną z prowincji i kazał robić to samo co w Iraku. Nasze durne sługusy nie posiadały się ze szczęścia. Uznały to za wielki zaszczyt i powód do dumy. Propaganda natychmiast dobudowała do tej bezsensownej okupacji szlachetną ideologię, pełną walki o pokój i demokrację. I znowu poczuliśmy się ważni, dowartościowani, przekonani o naszej niezwykłej roli w wojnie z wymyślonym dla potrzeb amerykańskiego biznesu terroryzmem. Trzeba przyznać, że to genialny pomysł. Taką wojnę z terroryzmem można toczyć do końca świata.

Naprawdę trzeba być wyjątkowym tumanem, ślepo zakochanym w USA, żeby nie widzieć tego, iż to Ameryka bez przerwy napada na jakiś kraj, rujnuje go, po czym stara się za wszelką cenę uzależnić militarnie, politycznie i gospodarczo od siebie, a nie na odwrót. Pytamy: kto tu jest agresorem, a kto ofiarą? Kto, do ciężkiej cholery i diabła jaśnistego, zagraża tym uzbrojonym po zęby Stanom Zjednoczonym? Kto po drugiej wojnie światowej próbował choć raz na USA najechać, wypowiedzieć im wojnę? No kto?! Wojna z terroryzmem ma kapitalne znaczenie.

Source
Tygodnik Angora
angora.lt
Comment Show discussion (10)