Większość miłośników historii nawołuje do ciągłego wspominania krzywd uczynionych Litwinom przez Polaków! Niektórzy apelują jak najwięcej opowiadać o nich w szkołach. Nie zamykać oczu na zadane rany dążąc do polepszenia stosunków z Polską!

Miłośnicy szczegółów

Tacy miłośnicy historii uwielbiający szczegóły, często gubiący kontekst globalny, zapominają odpowiedzieć na pytanie: I co z tego?
Co z tego, że w głowy uczniów będziemy wbijali kiedyś uczynione krzywdy przez Polaków, którzy wcale nie przypominają obecnych naszych sąsiadów? Co z tego, że w biedne ludzkie głowy wpompujemy negatywną informację o kraju, który w obecnej sytuacji geopolitycznej jest naszym największym sojusznikiem?

Przecież według oficjalnego planu obrony NATO nie USA, nie Niemcy czy jakieś inne państwo, a właśnie Polska będzie tym krajem, którego matki jako pierwsze będą opłakiwały swoich synów poległych w obronie wolności Litwy.

Większa część społeczeństwa, szczególnie dzieci, nie potrafią racjonalnie, uwzględniając kontekst i obecną sytuację nowoczesnego świata, ocenić negatywne szczegóły historyczne. W teraźniejszym stadium rozwoju Litwy powinniśmy intensywnie rozwijać myślenie globalne, innowacje, przedsiębiorczość, otwartość na pomysły i świat.
W nowoczesnym państwie wykładając dowolny okres historyczny należy zrozumieć, dlaczego o tym mówimy – jakie znaczenia omawiana sytuacja ma dla dnia dzisiejszego i jakie powinniśmy wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Wspominając międzywojenny konflikt o Wileńszczyznę, nie zapomnijmy znacznie ważniejszych faktów z historii nowoczesnej, jak np. to, że „Solidarność” stanowczo zrezygnowała z jakichkolwiek roszczeń wobec Wilna i jednoznacznie wspierała dążenie Litwy do niepodległości. A Wilno dla Polski w dziewiątym dziesięcioleciu proponował Związek Radziecki, tym samym próbując wywołać konflikt wojenny między dążącymi do niepodległości Polską i Litwą. Działania Rosji obecnie są identyczne.

Przeprosiny

Pokażmy dla naszego społeczeństwa przykład biskupów Polski, którzy przed 50 laty do swych kolegów z Niemiec wysłali list, w którym nie tylko wybaczają krzywdy II Wojny Światowej, ale i proszą o wybaczenie za własne nieprawości.

Cytujmy polskich intelektualistów Jerzego Giedrojcia, Jacka Kuronia, Bronisława Gieremka, Adama Michnika, Jana Józefa Lipskiego i innych, którzy nawołują do krytycznej oceny własnej historii i podtrzymywania przyjacielskich stosunków z sąsiadami – szczególnie z Litwą. Tylko po zrozumieniu pozycji nowoczesnej Polski, będziemy mogli racjonalnie ocenić mistyfikowane obecnie krzywdy uczynione nam kiedyś przez Polaków.

Konserwatywna elita i część społeczeństwa grzebiąca w szczegółach, jak pawie rozmachują swoim ogonem, krzycząc, że „nie czas na uniżanie się przed Polakami”. Jakoby piłka jest po stronie Polski i to ona powinna naprowadzić porządek w stosunkach z Litwą. Naprawdę?

Po czyjej stronie piłka?

Pytanie: które państwo jest zainteresowane we wzmacnianiu stosunków? Silniejsza ekonomicznie mająca większe wpływy w UE i bardzie gotowa na odparcie agresji ze strony Rosji Polska? Czy Litwa, której garstka nieposkromionej polskiej mniejszości narodowej z Tomaszewskim na czele stwarza bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego?

Wyobraźnie przedsiębiorcę, który oskarża klientów o brak uwagi do jego sklepu. „Mam towar, to teraz piłka po waszej stronie!” - -krzyczy zadufany w sobie biznesem i dalej oskarża cały świat o swoje niepowodzenia.

Przykład jest zbyt trywialny w kontekście stosunków państwowych, ale idealnie określa absurdalność obecnego polsko – litewskiego dialogu, a raczej jego brak.

To nasza strona (z prorosyjską polską mniejszością i zależnością militarną od Polski) powinniśmy aktywnie szukać pomysłów na rozwiązanie problemów.

Jak to zrobić?

Po pierwsze, stłumić swoje nieracjonalne zasady i znaleźć kompromis. Tak, nie chcemy tej polskiej „w” w litewskich paszportach. Nie chcemy, do diabła, polskich nazw uliczek w rejonie wileńskim! A jednak mądrzy ludzie rozumieją: podejmując decyzje zawsze należy ocenić wybór i coś ofiarować. W tym konkretnym przypadku, dążąc do zapewnienia bezpieczeństwa państwowego, powinniśmy być bardziej elastyczni w poszukiwaniu porozumienia.

Litewski rząd powinien utworzyć delegację o najwyższym szczeblu, wciągając przedstawicieli wszystkich podstawowych partii. Po uzgodnieniu możliwych kompromisów wobec Polski i zwrócenia większej uwagi na Wileńszczyznę, Litwini powinni jechać do Polski i szczerze wytłumaczyć sąsiadom o szkodach czynionych przez Tomaszewskiego nie tylko w kontekście stosunków międzypaństwowych, ale i dla samej Polski.

Mamy atut w negocjacjach z Polską. Poparcie bloku Tomaszewskiego dla Rosji, nieuzasadnione oczernianie Litwy. Nawoływania posła AWPL Zbigniewa Jedzińskiego do zbombardowania Kijowa! Przedstawiciele AWPL ciągle mówią frazami Putina – ich pozycja jest kardynalnie sprzeczna z oficjalną polityką Warszawy i już denerwuje władze Polski.

Litewscy politycy powinni zaproponować władzom Polski alternatywę, wesprzeć prozachodnio myślącą grupę litewskich Polaków i zmniejszać niekorzystne dla obu stron wpływy jednej osoby. Dialog powinien rozpocząć się od naszych przeprosin za kilkakrotnie niespełnione obietnice. Nie, to nie będzie uniżanie się. Przeprosiny użyźnią emocjonalną glebę i po prostu zademonstrujemy cechy charakteru silnej osobowości – otwartość i zdolność przyznania się do błędów.

W dalszym ciągu możemy, jak małe dzieci dąsać się, albo jak roztropni dorośli konsekwentnie i strategicznie rozwiązać zaistniałą sytuację. Do tej pory Litwa przypomina małe nadąsane dziecię.

Oczywiście, Polacy też daleko nie święci. Ich politycy często są uparci i nieracjonalni, a w stosunkach z Litwę też popełnili nie mało błędów. Jednak w Polsce sytuacja uległa zmianie: pojawiły się nawoływania do przeproszenia Litwy za okupację Wilna, a na stanowisku szefa polskiej dyplomacji od pewno czasu nie ma nieprzychylnego nam Radosława Sikorskiego.

Sądzę, jest to czas, aby spróbować radykalnie zmienić sytuację. Polacy nie zareagują? I niech. Jednak tylko po okazaniu szczerych chęci będziemy mogli twierdzić, że piłka jest po stronie Polski.

Autor jest studentem polityki i ekonomii na Uniwersytecie Zarządzania i Ekonomii ISM. Opinia autora może się różnić od opinii redaktora portalu.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (302)