Valentinas Stundys, Paulius Saudargas i Audronius Ažubalis we środę zarejestrowali projekt Ustawy o Funduszu Rozwoju Litwy Południowo – Wschodniej (Pietryčių Lietuvos regiono plėtros fondo įstatymas). W Ustawie przewiduje się, że 1 proc. od dochodów budżetu państwowego z akcyzy na alkohol i wyroby tytoniowe ma być przekazany do Funduszu Rozwoju Litwy Południowo – Wschodniej. Z zebranych środków mają być finansowane wszystkie rządowe projekty dotyczące rozwoju Wileńszczyzny, oprócz tych które są realizowane na podstawie innych aktów prawnych.
W projekcie jest zaznaczono, że region Litwy Południowo – Wschodniej obejmuje rejon wileński i solecznicki. Inicjatorzy chcą m.in. ze środków Funduszu wspierać rozwój wspólnot lokalnych, wspierać socjalne, kulturowe i sportowe projekty, remontować stare i budować nowe placówki wychowawcze.
Funduszem ma zarządzać Rada, którą zatwierdzałby rząd. W Radzie ma być 11 członków: po 1 członku delegują rejon wileński i solecznicki, po 1 - wspólnoty lokalne tych rejonów, zaś 7 - instytucje rządowe. Planuje się, że Ustawa ma wejść w życie 1 stycznia 2014 r.
„Region, który stanowią rejony wileński i solecznicki, według światowych i unijnych tendencji, powinien być jednym z najbardziej rozwiniętych, ponieważ znajduje się blisko stolicy. Jest jednak inaczej. Region, pod względem wielu wskaźników, jest w tyle nie tylko w porównaniu z innymi rejonami znajdującymi się obok dużych miast, ale w pewnych dziedzinach sytuacja jest najgorsza na Litwie” – napisali pomysłodawcy Ustawy w specjalnym oświadczeniu.
Inicjatorzy podkreślają, iż w rejonach wileńskim i solecznickim jest dużo wyższe bezrobocie niż w rejonach kowieńskim czy kłajpedzkim, są mniejsze zarobki, gorsza sytuacja kryminalna, a mieszkańcy tych rejonów pięciokrotnie rzadziej uczestniczą w imprezach kulturalnych czy sportowych niż np. w rejonie kowieńskim.
To jest trick wyborczy
Poseł na Sejm z ramienia AWPL Leonard Talmont powiedział PL DELFI, że takich projektów było już mnóstwo, ale władze nic nie robiły w tym kierunku. Jego zdaniem to jest zwykła zagrywka przed wyborami. „Oni mają dużo inicjatyw. Niech zobaczą program dotyczący tzw. Litwy Wschodniej z ubiegłego roku. Co zrobiono? Ile dróg zaasfaltowano? Nic nie zrobiono. Bo oni nie wykonują tego, co obiecają” – powiedział Leonard Talmont. Zdaniem posła na Wileńszczyźnie nie jest tak źle, jak to chce pokazać obecna koalicja. „Gdzie budują się nowe szkoły i są remontowane stare? W rejonach wileńskim i solecznickim. Podobnie jest ze szpitalami” – dodał poseł.
Poza tym taka inicjatywa może wywołać niezadowolenie społeczne na tle narodowościowym, sądzi Talmont. „Podnoszą akcyzy, a później dają pieniądze tylko na Wileńszczyznę. I jak się ma w takiej sytuacji czuć mieszkaniec Poniewieża? Gdybym mieszkał gdzieś na Litwie, to również byłbym niezadowolony” – oświadczył Talmont.
„To jest trick wyborczy” – sądzi Zdzisław Palewicz, mer rejonu solecznickiego. Mer twierdzi, że sam pomysł być może nie jest zły, ale takich projektów już było mnóstwo. Jednak fundusze sytuacji nie zmienią. „Bardzo dobrze, że powstają takie inicjatywy, a rządzący pod koniec kadencji, przed wyborami chcą powołać nowy fundusz. Rozwój kraju nie robi się przez tworzenie kolejnych funduszy. Na Litwie brak regionalnej polityki” – oświadczył PL DELFI Palewicz.
Podobnie jak poseł Leonard Talmont Palewicz sądzi, że takich projektów było wiele, ale jedyna rzecz jaka z nich powstałą „to nowe litewskie szkoły”. „Jest czymś negatywnym, że w taki sposób wyróżnia się Wileńszczyznę. Niby tutaj jest tak źle, a w innych rejonach jest wspaniale. To nie prawda. Jest specjalny program rządowy, w którym jest wymienionych 14 problematycznych terytoriów na Litwie. Trzeba wykonywać projekty rządowe, a nie tworzyć fundusze” – zapewnia Zdzisław Palewicz.
