Pedagodzy przemaszerowali od placu Katedralnego do budynku rządu. Głównym żądaniem jest zwiększenie części PKB przeznaczanego na oświatę, aby zgodnie z zaleceniem międzynarodowych organizacji w 2020 roku osiągnąć 6 proc.
Ponadto nauczyciele żądają realizacji długoterminowego programu zwiększenia wynagrodzenia już w 2015 roku.
„Nauczyciel – bez nadziei, szkoła – bez przyszłości”, „Unijne fundusze dla dziecka, a nie klerka”, „Zawód nauczyciel, położenie socjalne – ubogi”,"Wydatki kancelaryjne posłów są większe niż wypłata nauczyciela", z takim plakatami protestowali pedagodzy.
„chcemy zwrócić uwagę na nasze problemy, na to, że też jesteśmy ludźmi, którzy chcą jeść, którzy mają rodziny, dzieci. W końcu końców chcemy się kształcić” - powiedziała nauczycielka z Łoździei.
Szefowie związków zawodowych jednogłośnie stwierdzili, że protesty są jedynym sposobem na wywalczenie lepszej sytuacji.
„Troszczą się o wszystko: obronę państwa i ochronę socjalną, o wynagrodzenia urzędników, sędziów, o emerytury, tylko problemy pedagogów zostają z boku” - powiedział Audrius Jurgelevičius, prezes związków zawodowych.