Panie Adamie, dlaczego Pańskie nazwisko, Pańska osoba wywołują tak skrajne emocje w Polsce? Jest Pan krytykowany zarówno z lewej strony, jak i prawej...

Moje nazwisko? To trzeba ich pytać. Prawdopodobnie jestem złym człowiekiem, co mogę zrobić (śmiech).

„Gazeta Wyborcza”, jeśli chodzi o polską politykę wschodnią, zawsze promowała idee Jerzego Giedroycia. Obecnie wielu polityków, w tym również z popieranej przez Pana Platformy Obywatelskiej, twierdzi, że ta koncepcja się jednak nie udała. Bo to co Polska robiła w geście dobrej woli, przez kraje sąsiedzkie było odbierane jako słabość...

Niektórzy tak mówią. Inni mówią coś innego. Ja się z tym nie zgadzam. Jest taki pogląd, że w ogóle Polska powinna odwrócić się od Wschodu. Wschód trzeba zostawić Rosji, my się w to nie pakujmy, nasz interes leży na Zachodzie. To jest błędne myślenie. To jest fatalne myślenie, ale ono w Polsce funkcjonuje.

W takim razie jakie są jej namacalne skutki. Co Pan może podać jako przykład jej pozytywnych osiągnięć?

Podstawowym przykładem jest to, że między naszymi narodami nie ma radykalnej wrogości. To jest olbrzymi sukces. Dlatego, że przy innym myśleniu tu mogłyby być Bałkany. Zwłaszcza w relacjach polsko – ukraińskich.

Pan twierdzi, że Polska, jako kraj dziesięciokrotnie większy od Litwy, powinien stawiać sobie również dziesięciokrotnie większe wymagania niż Litwa...

Tak, tak uważam.

Czy w takim razie Litwini, których także jest ponad dziesięciokrotnie więcej niż Polaków na Litwie, również muszą stawiać sobie takie wymagania?

O tym trzeba rozmawiać z Litwinami. Ja mówię o sobie. Nie chce mieć takiej perspektywy, że ja chcę nauczać innych. Ale gdybym był Litwinem, to bym tak właśnie myślał.

Polacy na Litwie mają pewien żal wobec rządu w Polsce, że przez szereg lat zaniedbywał ich w imię poprawnych stosunków z Litwą. Uważa Pan, że słusznie?

To są bzdury. To są kompletne bzdury. Polskie państwo, w swoim zakresie, bardzo pomaga mniejszości polskiej na Litwie. W takim zakresie na jaki zezwalają europejskie reguły gry. Nie wtrącamy się w wewnętrzne sprawy Litwy, ale powiedzieć jednak, że zapomniano o mniejszości polskiej, byłoby bardzo niesprawiedliwe.

W czasie poniedziałkowej dyskusji na Uniwersytecie Wileńskim bronił Pan ministra spraw zagranicznych RP Radosława Sikorskiego, którego Litwini bardzo często obarczają winą za obecny stan stosunków polsko-litewskich. Jak Pan w takim razie ocenia jego oświadczenie, że nie będzie rozmawiał ze swoim litewskim kolegą, dopóki nie zostaną wypełnione określone żądania. Czy w dyplomacji to jest normalne?

Niech Pan nie stosuje tutaj jakichś kryteriów ewangelicznych, w Europie w kółko takie rzeczy się dzieją. Można dyskutować czy to jest rozsądne, czy praktyczne. Ale to, że tak się dzieje, to jest fakt. Politycy to są tacy sami ludzi jak wszyscy inni. Nie mówię, że on nie popełnił żadnych błędów, ale na pewno nie jest żadnym litwinofobem, ani wrogiem Litwy. On uważa, że państwo litewskie powinno zagwarantować to minimum. Jak na przykład dwujęzyczne napisy. Jeśli tego nie robi po 20 latach, to on widzi w tym akt złej woli.

A Pan nie widzi?

Wie, proszę Pana, jak będę ministrem to Panu odpowiem...

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (121)