- W tym roku, 2 maja, w Dniu Polonii i Polaków za Granicą nie odbędzie się polski przemarsz przez Wilno? Dlaczego? Czy na tę decyzję ma wpływ obecne pogorszenie się stosunków polsko–litewskich?

Tak, decyzją Rady ZPL odwołaliśmy wcześniej planowane ogólnokrajowe obchody Dnia Polonii i Polaków za Granicą. Długo nad tym dyskutowaliśmy, bo chcieliśmy, by i w tym roku tradycji stało się zadość. Niestety! Ostatecznie uznaliśmy, że warunków na prawdziwe świętowanie w roku bieżącym nie mamy. Chodzi raczej nie o pogorszenie się stosunków polsko–litewskich, a o przyczyny tego pogorszenia. Chodzi o sytuację społeczności polskiej w kraju, o uszczuplanie posiadanych przez Polaków praw, o konieczność ich obrony. Przed kilkoma tygodniami odbyła się wielotysięczna demonstracja w obronie polskiej szkoły na Litwie. Kolejna kilkunastotysięczna parada świąteczna pod sztandarami biało-czerwonymi (a to jest również Dzień Flagi Polskiej) na pewno nie znalazłaby zrozumienia wśród braci Litwinów, nawet wśród tych nam przychylniejszych. A przecież nie chodzi nam o to, by robić komuś na złość czy kogoś drażnić i oglądać się na ewentualne prowokacje. Chodziłoby nam jedynie o święto – z udziałem władz kraju i miasta, jak to się dzieje w innych krajach, o gościnne występy zespołów litewskich, chodziłoby o normalność. A w dzisiejszych warunkach kolejne masowe wyjście Polaków na ulice jeszcze bardziej pogłębiłoby wyobcowanie. Nie chcemy tego.
Tym niemniej pamiętaliśmy, że mamy święto. W oddziałach ZPL i w wielu kołach odbywają się uroczystości: koncerty, majówki. Zarząd Główny zaś zaprasza 6 maja do Zułowa. W Alei Pamięci Narodowej zostaną posadzone kolejne dęby. Odbędzie się polska majówka z koncertem i innymi atrakcjami.

- Co Dzień Polonii i Polaków za Granicą oznacza dla Pana i dla każdego Polaka? Czy zwykli ludzie znają to święto?

Dzień Polonii i Polaków za Granicą jest obchodzony dopiero od 2002 roku. Naturalnie, że nie ma szeroko zakrojonych tradycji obchodów. Może nawet nie wszędzie jest znany. Ale większe zorganizowane skupiska wychodźstwa i Polaków za granicą od 10 lat organizują obchody tego święta. Szacuje się, że około 20 mln Polaków mieszka dzisiaj poza granicami kraju. Może nie każdy ma potrzebę utrzymywania więzi z historyczną Ojczyzną, solidarności z rodakami w kraju i na całym świecie, szczególnie w pierwszych latach emigracji. Z latami jednak to się zmienia i większość z przyjemnością, przynajmniej raz do roku uczestnicząc w święcie, demonstruje swe przywiązanie do korzeni, do tradycji. Nawet jeśli w niektórych wypadkach starej emigracji utraciło się już mowę ojczystą... Co roku Senat RP organizuje centralne obchody tego Święta. Odbywały się w wielu krajach zachodnich, w ubiegłym roku – na Ukrainie, z udziałem przedstawicieli polonijnych i polskich organizacji z całego świata. Była mowa o centralnych obchodach tego święta również na Litwie. Niestety sytuacja polityczna wciąż temu nie sprzyja. W roku bieżącym święto to zorganizowano w Warszawie, z udziałem najwyższych władz Rzeczpospolitej. Delegacja ZPL też bierze w nim udział.

- ZPL jest jedną z największych i najbardziej licznych organizacji społecznych na Litwie. Jako organizacja zbiera też najwięcej przekazywanych przez obywateli odpisów od podatku dochodowego. Jak udało się taki stan osiągnąć?

Skoro ZPL jest jedną z największych organizacji, więc najwięcej też zbiera odpisów od podatku dochodowego, co jest logiczne. Może jedynie należałoby w tym miejscu udokładnić: ZPL nie gromadzi te środki do jednej kasy. Poszczególne oddziały zbierają je na swoje konta i same decydują jak i gdzie wydać te pieniądze. Taki właśnie stan rzeczy byłby odpowiedzią na Pana pytanie. Dodam jedynie, że przoduje w tym jednoznacznie oddział rejonu wileńskiego – najliczniejszy i... najbogatszy.

- Jest Pan prezesem organizacji społecznej i jednocześnie posłem z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Czy można pogodzić rolę społecznika i polityka?

Cha! Sugeruje Pan, że nie można? To zależy. Od charakteru organizacji społecznej, od partii też. AWPL się wyłoniła z szeregów ZPL. Z konieczności. Zmieniło się ustawodawstwo, zlikwidowano organizacje społeczno-polityczne, więc w bardzo szybkim trybie powołaliśmy ramie polityczne ZPL. Początkowo miało nawet tak się nazywać: Akcja Wyborcza ZPL, lecz były trudności z rejestracją, więc pozostało AWPL. Jak dotychczas nasze cele i zadania praktycznie się pokrywały, a działania dopełniały się wzajemnie. Taka łączność w pewnym stopniu była, moim zdaniem, nawet pożądana – w jedności siła. Oczywiście, czasy się zmieniają, AWPL staje się coraz bardziej liczącą się siłą polityczną w kraju, ma ambicje, potrzeby i możliwości rozwijania swojej działalności, nie ograniczając się do spraw i interesów społeczności polskiej. Ale mam nadzieję, że podstawowe cele, do realizacji których została powołana, będą zawsze jej przyświecać w działalności praktycznej.

- Jest Pan prezesem ZPL już 10. rok. Co Pan uważa za swój największy sukces jako prezes?

Na prezesa ZPL zostałem wybrany w końcu maja 2002 roku. W roku bieżącym więc, wraz z zakończeniem kolejnej kadencji, będzie swoisty jubileusz 10-lecia mojego prezesowania. Sukcesy? Nie będę tu ich wymieniał, bo strasznie tego nie lubię. Reasumując jednak mogę powiedzieć: owszem, jest wiele spraw, które szczególnie mnie cieszą. Najważniejsza, moim zdaniem, to ta, że się udało Związek ocalić, mimo zakrojonej na szeroką skalę prowokacji.

Zgodnie z zamiarami prowokatorów sprzed 10 laty, Związek miał już nie istnieć jako masowa polska organizacja społeczna. A jednak istnieje, pięknie się rozwija i wciąż go ludzie potrzebują. Dziś ZPL — to nie tylko idea, ale też dobrze zorganizowana społeczna struktura, obejmująca cały kraj. ZPL – to kilkaset polskich imprez w skali roku, to odradzające się tradycje i miejsca pamięci narodowej... Wreszcie, to ramię rodaka w trudnej chwili i poczucie solidarności.

- W latach 90 – tych przez chyba 10 lat prezesem ZPL był Ryszard Maciejkianiec. Często go oskarżano, że kieruje Związkiem zbyt długo. Pan również od lat jest prezesem ZPL. Nie jest Pan zmęczony prezesowaniem? Czy w Związku nie ma chętnych osób, które mogłyby przejąć od Pana te obowiązki?

Coś nie tak z tą arytmetyką. Dotychczas obowiązki prezesa Związku pełnili: Jan Sienkiewicz (3 razy z przerwą), Jan Gabriel Mincewicz i właśnie wspomniany Maciejkianiec – przez 6 lat, o ile dobrze pamiętam. Później, gdy już „wyszło szydło z worka“ i stało się jasne, kim naprawdę ten człowiek jest, mógł się mianować „prezesem“ choćby do końca życia... Ale to nie oznacza, że był nim naprawdę.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (49)