Według spisu ludności z 2011 roku w Republice Litewskiej mieszka 200 317 osób narodowości polskiej, co procentowo daje liczbę 6.6. W roku 1959 było ich 230 000 – 8,52%, w roku 1970 - 240 000 i 7,7%, w roku 1979 -247 000 i 7,3%, w roku 1989 -258 000 -7,0%, w roku 2001 - 235 000 i 6,7%.

W roku szkolnym 2009-2010 na Litwie było 14 700 uczniów z językiem nauczania polskim, w 2010-2011 - 13 393, w 2011-2012-12 895, co stanowiło 3,3% od ogółu uczniów kraju, choć jeszcze w latach 90. było ich ponad 20 tysięcy. Polacy stanowią 5,2% ogółu ludności Litwy w wieku do lat 9 oraz 5,6% w wieku 10-19 lat. Z czego wynika, że około 40% Polaków w wieku szkolnym nie uczy się w języku polskim. Rodzi się pytanie: dlaczego tak jest?

W okresie radzieckim

By zrozumieć ten problem oraz uświadomić jego wagę, należy cofnąć się do okresu sowieckiego. Otóż od razu po wojnie władze oświatowe Litwy radzieckiej rozpoczęły lituanizację polskiego szkolnictwa w stylu z lat 1918-1940, nie wspominam tu o latach wojny, kiedy wszystko, co polskie, było tępione i prześladowane. Tak więc ci komuniści o zabarwieniu narodowym postanowili “nawrócić” miejscowych Polaków na litewskość i obrali drogę najkrótszą i najskuteczniejszą - poprzez szkoły, a dokładniej-poprzez ich zamykanie (polskich) i otwieranie (litewskich i rosyjskich).

Z historii wiemy, że po wojnie w Wilnie zostały tylko dwa polskie gimnazja: męskie i żeńskie. Jednakże władzom oświatowym kraju okazało się tego za wiele, więc w roku 1946 postanowili połączyć je w jedno. Dyrektor tego ostatniego gimnazjum, Ksenia Szulc, była zmuszana przez ministra edukacji Albertasa Knywę do stopniowego wprowadzania w szkole języka rosyjskiego, bo szkoła już niedługo miała zostać rosyjskojęzyczną. Takie działania władz oświatowych republiki nie mogły spodobać się rodzicom polskich dzieci, więc zaczęli interweniować u władz republiki. Początkowo zbyto ich brakiem podręczników w języku polskim. Kiedy się podręczniki znalazły, rodziców zaczęto ignorować. Podjęto więc interwencję w Moskwie, choć było to niebezpieczne, i... wygrano.

Zwyciężono dzięki swej determinacji, a także dzięki zamiarom Moskwy przeciwstawienia elementu narodowego polskiego litewskiemu w tamtych trudnych czasach, kiedy w lasach grasowali litewscy partyzanci, działało antysowieckie podziemie. Centralne władze sowieckie po prostu zagrały na polsko-litewskich animozjach, które jeszcze bardziej pogłębiły się w okresie wojny, i zagrały według zasady “dziel i rządź”.

To zwycięstwo Polaków w Moskwie zostało jednak słono okupione indoktrynacją w duchu sowieckim szkół polskich oraz pojawieniem się w części z nich równoległych klas rosyjskich, by z czasem, jak się domyślacie, przekształcić je w rosyjskie. Nie ustawały także zamiary sowieckich władz litewskich w otwieraniu klas litewskich w szkołach polskich, ale przeważnie rosyjskich. W wypadku szkół i klas litewskich tłumaczono to napływem litewskiej inteligencji na Wileńszczyznę, w wypadku rosyjskich -napływem, przeważnie z Białorusi, klasy robotniczej, której po wojnie brakowało, a Litwini jakoś zbytnio nie kwapili się do osiedlania na tych terenach. Tak więc w latach 70. takich dwujęzycznych i nawet trójjęzycznych szkół pojawiło się sporo i z tendencją wzrostową. Sam miałem “szczęście” uczyć się w takiej dwujęzycznej szkole, gdzie dyrektor Rosjanka oraz jej prawa ręka, nauczycielka literatury rosyjskiej, stale nas upominały, że nie do tej klasy wstąpiliśmy, że należało podjąć naukę w języku rosyjskim. Trzecim “rusyfikatorem” był nauczyciel wychowania fizycznego, który podczas zawodów sportowych, jak często się mówi, gwizdał tylko w jedną stronę. Stale też agitowano rodziców, by posyłać dzieci do szkół i klas rosyjskich, że z tego powodu będą miały lepszy start życiowy oraz perspektywy. I spora część rodziców uwierzyła tym zapewnieniom. Dziś czasem słyszę od znajomych Litwinów, że po wojnie nie było żadnych prób lituanizacji Polaków, bo sami Litwini byli rusyfikowani i bali się ”starszego brata”, że chodziło im tylko o utrzymanie stanu posiadania. Nie mogę się z tym zgodzić. Takie próby były i jako dowód tego przytoczę wspomnienia pewnej pani, która w roku 1947 skończyła na Wileńszczyźnie szkołę początkową, w której lekcje prowadzono w języku polskim. Według niej, nauczycielka języka litewskiego dopuszczała się do wyzwisk wobec dzieci, gdyż nie mogła uwierzyć, że ci spolonizowani Litwini nie rozumieją po litewsku, a żadne interwencje rodziców u dyrektora oraz władz oświatowych rejonu nie dawały rezultatu. Pokazała mi też swoje świadectwo w języku litewskim o skończeniu szkoły początkowej, w którym widnieje jej jak najbardziej polskie nazwisko, ale z litewską końcówką i litewski odpowiednik jej imienia. Widać historia lubi się powtarzać.

W niepodległej Litwie

Dziś mamy podobnie, tyle że metody “rusyfikatorów“ przejęli Litwini, którzy je udoskonalili i zamaskowali troską o dobro miejscowych Polaków, a zamykanie w pierwszej kolejności szkół polskich tłumaczą trudną sytuacją demograficzną kraju. Rozpocznę od tej drugiej tezy, z którą częściowo mogę się zgodzić, gdyż ubywa i to w katastrofalnym tempie ilość mieszkańców naszego kraju. Jak podaje ostatni spis powszechny z roku 2011, jest nas 2 miliony 988 tysięcy, a za ostatnie dziesięć lat ubyło prawie pół miliona obywateli kraju. Jeśli utrzyma się taka tendencja nadal, nie doczekamy połowy tego wieku, znikniemy jak jacy Fenicjanie czy Scytowie. (Zaznaczę jednak, że Litwinów procentowo na niekorzyść innych wciąż przybywa. Jeszcze nie tak dawno było ich 80%, dziś już mamy 84,2%). Z tego też względu nasze władze postanowiły pod płaszczykiem reorganizacji szkół, część ich zlikwidować, część połączyć w większe jednostki, tylko czemuś najwięcej cierpią na tym szkoły polskie, a i rosyjskie. Czytaliście chyba nie tak dawno o szkole rosyjskiej w Poniewieżu, która “stała się historią”, bo przekształcono ją w litewską, choć pozostawiono w programie lekcje języka rosyjskiego dla dzieci Rosjan. Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że kosztem mniejszości narodowych chce się poprawić sytuację demograficzną kraju, ale tylko w jednym kierunku - litewskim.

Aby zachęcić rodziców polskich dzieci - i nie tylko polskich - do oddawania ich do szkół litewskich, działa się w dwóch podstawowych kierunkach: propagandowym i administracyjnym.

Na pierwszy się składają rozmowy z rodzicami, audycje radiowe i telewizyjne, artykuły w czasopismach, mające ich przekonać, że posyłanie dzieci do szkół litewskich zapewni im lepszą przyszłość. Stale się naciska na słabe opanowanie przez abiturientów szkół polskich języka litewskiego, więc stale ponawia się próby, by dobra połowa przedmiotów w szkołach polskich była wykładana w języku litewskim, choć rezultaty egzaminów wstępnych na uczelnie wyższe świadczą, że młodzi Polacy nieźle sobie radzą z językiem litewskim. Tej “trosce” o polskich dzieci wyraźnie nie sprzyja nie tak dawno ujednolicony egzamin maturalny z języka litewskiego w szkołach litewskich i polskich. Co to, kolejna bariera młodym Polakom w drodze na uczelnie wyższe, przecież programy są różne jakościowo i ilościowo? Zapomina się też, że dzieci litewskie w rodzinach mówią po litewsku. Dzięki Bogu, młodzież polska ma teraz możliwość studiowania w Polsce i nie tylko. A to “nie tylko” oznacza, że należałoby wzmocnić nauczanie języka angielskiego w szkołach zarówno polskich, jak i litewskich. Ten angielski, co prawda, jest pałką o dwóch końcach, bo stworzy dla studiujących za granicą pokusę pozostania tam na zawsze, a tymczasem Litwa nadal będzie pustoszeć.

Teraz dotknijmy kierunku administracyjnego w tej walce o dusze i ciała naszych dzieci. Zagrywki naszych władz oświatowych w tej dziedzinie polegają przede wszystkim na lepszym wyposażeniu i finansowaniu szkół litewskich. Nic w tym dziwnego, bo pieniążki na szkoły litewskie idą z budżetu państwa, polskie zaś są utrzymywane ze środków samorządowych oraz pomocy z Polski. I gdzie tu sprawiedliwość? Wracając do sprawy większej ilości przedmiotów wykładanych po litewsku, powiem, że jest to sytuacja przejściowa na drodze lituanizacji polskiego szkolnictwa, gdyż znajomość języka polskiego wśród uczniów będzie malała, aż zupełnie zaniknie. Zwykła powtórka z historii, jak za czasów radzieckich, kiedy tworzono równoległe klasy i w tym samym celu: wtedy – rusyfikacji, dziś - lituanizacji.

Porada dla rodziców polskich dzieci

Nie myślcie, Moi Drodzy, że jeśli oddacie swoich dzieci do szkół litewskich, to zapewnicie im światłą przyszłość. Zawsze znajdą się jacyś “gorący patrioci”, którzy przypomną im o ich pochodzeniu, na lekcjach historii będą stale powtarzać, że Litwa to pępek świata: była i jest. Polska, jak to u Litwinów, będzie malowana w czarnym kolorze, tak że po skończeniu szkoły młody człowiek nie będzie wiedział, kim właściwie jest, częściowo zapomni język polski, który i do szkoły znał nie najlepiej, i okaże się w swoistej pustce duchowej. Ewentualne małżeństwo z Litwinką albo nawet z Rosjanką sprawi, że w 90% jego dzieci pójdą do szkoły litewskiej, zostając prawdziwymi Litwinami, a o wnukach już nie ma co mówić. W okresie sowieckim posyłaliście swych dzieci do szkół rosyjskich. I co? Ilu z nich zostało kierownikami, ludźmi na wysokich stanowiskach, zrobiło kariery w jakiejkolwiek dziedzinie życia? Znikomy procent, bo na przeszkodzie stali towarzysze z czerwonymi książeczkami, ale o zabarwieniu narodowym. To samo jest i będzie teraz, bo wszystko robi się według zasady: Litwin – kierownik, inny – robotnik. Czy sporo dziś mamy studentów - Polaków w najbardziej prestiżowej uczelni litewskiej - Uniwersytecie Wileńskim, a ilu ich jest w akademiach: wojskowej i policyjnej? Pomyślcie czasem o tym “podczas nocnych rodaków rozmów”.

To państwo od początków swego istnienia (1918) było zaprogramowane jako państwo narodowe, a u podstaw tej narodowości zawsze leżała antypolskość. Litwini nie tak bali się rusyfikacji, bo liczyli, że są wyżsi kulturowo od Rosjan, choć sami od wieku XIII zaczęli przejmować wszystkie zdobycze kulturalne dawnych Rusinów i z czasem doszło do pełnej ich rutenizacji na terenach południowo - wschodnich dzisiejszej Litwy oraz przyległych do niej terenów dzisiejszej Białorusi, jak bali się i nadal boją polonizacji, gdyż czują się kulturowo słabsi od sąsiadów znad Wisły.

Na zakończenie powiem - nie bądźcie łasi na te obietnice i pięknie wyposażone szkoły litewskie, bo to droga donikąd.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (297)