Z Grecji do komisariatu
Jako pierwsza wpadła 23-letnia „Dimitra”. W ankiecie na portalu randkowym podała, że poszukuje mężczyzny, kobiety albo pary, w zamian przyjmie pomoc materialną. Negocjacje nie trwały długo. Za 600 litów dziewczyna zgodziła się godzinę spędzić z parą.
Policjanci spotkali się z dziewczyną przy nocnym klubie i od razu odwieźli ją na komisariat. Okazało się, że w latach 2008 i 2010 była już karana za prostytucję. Później dziewczyna zniknęła z pola widzenia policji. Cały ten czas spędziła w Grecji, lecz z powodu kryzysu wróciła na Litwę.
Dziewczyna musi zapłacić 150 litów, połowę minimalnej kary, ponieważ w tym roku wpadła po raz pierwszy.
Młoda, z czystą biografią
22 -letnia dziewczyna do Wilna przyjechała z innego miasta. Do tej pory jej biografia kryminalna była czysta jak łza. Nie jest typową prostytutką, ma pracę, usługi seksualne świadczy dorywczo.
W ogłoszeniu podała, że jest sympatyczną, seksowną, namiętną, szukającą mężczyzny do 35 lat. Spotkanie oceniła na 200 Lt.
Na komisariacie dziewczyna tłumaczyła, że do tej pory spotkała się tylko z kilkoma klientami. „Może będę wam wdzięczna” - mówiła nowicjuszka i zapewniła funkcjonariuszy, że więcej jej nie zobaczą.
„A może kotletów zamiast mandatu”
Trzecia zdobycz, to była dworcowa prostytutka. Przed kilkoma tygodniami rozpoczęła pracę w wynajmowanym przez sutenera mieszkaniu. Cena 23 -letniej dziewczyny – 150 litów za godzinę. W dzień obsługuje 4-5 klientów, połowę zarobku oddaje dla „firmy”, większą część pozostałych pieniędzy wydaje na narkotyki.
Dziewczyna jest od dawna znana policji. Zdaniem funkcjonariuszy, kilkuletnie branie heroiny bardzo zmieniło jej wygląd.
Weteranka – najtańsza
Ostatnią prostytutką była 45 – letnia dama. Weteranka godzinę swojej pracy wyceniła na 100 litów. Nie zważając, że od dawna nie wygląda jak „towar z górnej półki”, mieszka w dwupiętrowym domu z alarmem.
Każda prostytutka - „recydywistka” stanie przed sądem i dostanie mandat od 500 do 1000 litów.
Wpadł też i mężczyzna,/strong>
Funkcjonariusze sprawdzili też ogłoszenie: „M+M spotkajmy się, mam lokum, potrzebuję pomocy finansowej”. Za obsłużenie dwóch mężczyzn zażądał 200 litów.
Wyjaśniło się, że mężczyzna jest żonaty, ma dziecko, a klientów obsługuje w mieszkaniu, w którym mieszka z rodziną. Na szczęście, ani żony, ani dziecka w domu nie było.