Czytamy i rozważamy Mękę Pańską czyniąc wstęp ku przeżywaniu piątkowej tragedii, a tym samym już za chwilę — radość z daru wieczności. Zauważamy ciągłą zmianę naszego pielgrzymowania i rozrabiania na krętych ścieżkach życia. Niewiele się różnimy od Piotra, który wyraża Chrystusowi swą miłość, a tuż po tym Go trzy razy się zapiera. Ponownie zadajemy pytanie: dlaczego?

Odpowiedzi szukamy w naszym życiu, bo w nim także zdarzają się takie sytuacje, kiedy deklarujemy wierność Bogu, mężowi, żonie…. Lecz przychodzą sytuacje trudne, atakują nas pokusy, często zapominamy o wypowiedzianych słowach i upadamy.

Niezmiernie ważny jest następny krok. Nasz żal, płacz i ciągłe powstawanie z upadku za pomocą tej miłości, którą wyznawaliśmy i która pomaga ciągle powstawać. Przykład Piotra powracającego do Jezusa może dodawać nadziei, że nie wszystko mamy stracone. Powstajemy ze słabości, gdy mamy nadzieję. Właśnie ją ciągle nam daje Chrystus, który cierpi z nami i za nas.

Z Chrystusem przeżywając mękę, z Chrystusem na nowo powstajemy do życia. Zachowujemy nadzieję, której nikt nam zabrać nie może. Nasze zmagania ze swoją słabością ciągle trwają. Tak jak i Jezus, który trwa w cierpieniu za nas. Trwa, ponieważ miłość, którą nas obdarza, zawieść nie może. Bądźmy przy Nim, jak u źródła, abyśmy mieli siły powstać.