Chołmogorow cofa się do XVI wieku i przypomina, jak Polska stworzyła mit o krwiożerczych ruskich barbarzyńcach, nienawidzących wszystkiego co europejskie. Z drugiej strony Polska była przedstawiana jako obrończyni Zachodu.
Komentator pisze, że takie posunięcie zdało sprawę podczas wojny liwońskiej, ale w czasie powstania Chmielnickiego Europa pod postacią Szwecji zadała Polsce cios w plecy, mając na myśli potop szwedzki.
Chołmogorow podkreśla, że w imię rozejmu z Polakami ruski car przyłączył lewobrzeżną Ukrainę do Rosji, a później za „złotówkę” kupił Kijów, dlatego obecnie wokół eurointegracji Ukrainy najgłośniej „krzyczą” Polacy i Litwini. Przypomniał również, że wcześniej Kijów należał do Wielkiego Księstwa Litewskiego, a w tym roku była obchodzona 650 rocznica „eurointegracji” Ukrainy.
Komentator zarzuca Polakom i Litwinom „marzenia o wielkiej Rzeczpospolitej”.
„Polacy i Litwini znowu zaczynają marzyć o „imperium”, które posiada wschodnią „Ukrainę”, jednak nie rozumieją, że są nawet nie drugą, a trzecią kategorią Europejczyków. We Francji „polskim hydraulikiem” straszą podobnie jak „arabskim handlarzem narkotyków”" - napisał Chołmogorow.
Następnie idą przestrogi. „Po Kijowie przyjdzie kolej na Mińsk, Königsberg (nasz Kaliningrad) i już będą mieli prosto drogę do Smoleńska. I kto tu ma pretensje imperialistyczne”.
Komentator zaznacza, że Ukraina to też Rosja. Np.: Charków, region industrialny Donbasu, Krym i w końcu końców rosyjski Sewastopol.
"Rosja nie ma żadnych «imperialnych» pretensji wobec Ukrainy. Ma tylko narodowe dążenia do tego, aby rosyjskie pozostało rosyjskim. Imperialne pretensje wobec Ukrainy mają Polska i Litwa, ale to już sprawa samych Ukraińców. Chcą znowu być „chołopami“ – chwała im" – podsumował Chołmogorow.