Na wstępie obaj prelegenci, dyrektorzy Gimnazjum im. A. Mickiewicza i Gimnazjum im. Jana Pawła II, podkreślili brak dyskusji w społeczeństwie poświęconej problematyce polskiego szkolnictwa.

„Obecnie całkowicie brakuje naświetlania spraw związanych ze szkolnictwem w prasie. Kiedyś w „Kurierze Wileńskim”/”Czerwonym Sztandarze” była rubryka poświęcona szkolnictwu” - powiedział Dawidowicz.

Z kolei Błaszkiewicz podkreślił, że „bardzo często społeczność tworzy negatywny wizerunek polskiej szkoły, a brak realnej oceny sytuacji w polskim szkolnictwie doprowadza do tego, że rodzic oddaje swoje dziecko do szkoły litewskiej, bo nic o niej złego nie słyszał”.

Rusyfikacja

Praktycznie każda dyskusja w PKD sprowadza się do rusyfikacji Polaków na Litwie. Dawidowicz jako przykład podał szkołę rosyjską, która w 90 – tych latach traciła masowo traciła uczniów, ale obecnie sytuacja się ustabilizowała.

„Spójrzmy ile tytułów rosyjskiej prasy jest na rynku, a ile polskiej. Ile młodzieży ogląda TV Polonię, a ile rosyjskie kanały. Jakie gwiazdy przyjeżdżają na Litwę. Rosyjska młodzież ciągle pozostaje w sferze rosyjskiej kultury, to właśnie skutkowało ustabilizowaniem się, a nawet wzrostem liczby uczniów w rosyjskiej szkole” - rozważał Dawidowicz.

„O transmisje TVP1 musimy walczyć tak jak o tabliczki, wtedy sytuacja z polskością na Litwie zmieni się. Ale wpływ na to, że Polacy wybierają dla swoich dzieci szkoły litewskie bądź rosyjskie ma również mentalność postsowiecka, gdy się chce uzyskać jak najwięcej jak najniższym kosztem” — zauważył z kolei Adam Błaszkiewicz i porównał z bazarem w Gariunai, chociaż i tam trzeba przyłożyć sporo wysiłku, żeby coś zarobić.

Dawidowicz wspominał masowe wyjazdy uczniów na kolonię do Polski, które przybliżały i Polskę, i polską kulturę.

„Dzisiaj to są ogromne koszta, a ofert z Polski praktycznie nie ma. Osobiście sądzę, że takie wyjazdy mają większe znaczenie niż zakup 5 komputerów” - powiedział dyrektor mickiewiczówki.

Brak informacji

Jedną z propozycji z sali było wprowadzenie obowiązkowych egzaminów w każdej klasie, co pozwoliłoby rodzicom na realne ocenienie każdej szkoły i tym samym wybranie być może nie najbliższej, a jego zdaniem najlepszej.

„W naszej szkole mamy takie egzaminy, ale do własnego użytku. Prawdopodobnie na następny rok szkolny ministerstwo szykuje zmiany w tym zakresie” - odpowiedział Dawidowicz.

Jeden z uczestników dyskusji zarzucił, że z trudem dociera do informacji o szkołach, a na dniu otwartych drzwi jest zmuszony „tyko do oglądania „Kopciuszka”.

Dyrektorzy nie zgodzili się i podali kilka stron internetowych (egzaminai.lt), gdzie można znaleźć informację o osiągnięciach poszczególnych szkół.

„Każda szkoła ma swoją stronę internetową, ale tylko Kopciuszek na dniu otwartych drzwi jest nie dobrze” - skomentował Błaszkiewicz.

Mity

Kilka mitów związanych z polskim szkolnictwem obalił Mirosław Szejbak ze Stowarzyszenia Naukowców Polaków na Litwie

„Niski poziom polskich szkół na Litwie jest mitem. Polskie szkoły generalnie prezentują wyższy poziom niż szkoły litewskie, ale oczywiście nie możemy od nich wymagać takiego poziomu jak u elitarnych szkół litewskich, które nabierają uczniów drogą selekcji, wprowadzają egzaminy wstępne, które są niezgodne z prawem. Rankingi corocznie można różnie interpretować, ale według wykonanych przez nas badań wyraźnie widać, że kilkuletnia tendencja poziomu polskich szkół na Litwie jest rosnąca” - powiedział Szejbak.

Polityka

Słowo zabrał również sygnatariusz Aktu Niepodległości Litwy oraz były redaktor „Kuriera Wileńskiego" Zbigniew Balcewicz, który problemy z polskim szkolnictwem zrzucił na barki radnych Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, a konkretnie na ich błędną politykę.

„Mniejszość rosyjska w Wilnie jest mniejsza niż polska, ale ma większą sieć szkół i przedszkoli. To jest jawna dyskryminacja mniejszości polskiej, bo rodzice nie mają możliwości oddania swojego dziecka do polskiego przedszkola, a później do szkoły” – zarzucał Balcewicz.

Zarzuty odpierał radny Samorządu m. Wilna z ramienia AWPL oraz dyrektor gimnazjum w Niemieżu Zbigniew Maciejewski.

„Ilość przedszkoli zależy od tego, ile podań składają rodziców, zaś polska frakcja w radzie samorządowej robi wszystko, aby zachować stan polskiego szkolnictwa i go powiększyć. Problem w tym, że gdy w radzie miejskiej dochodzi do głosowania, to za naszymi propozycjami głosuje tylko 9 radnych AWPL, a przeciw — wszyscy pozostali” - ubolewał Maciejewski i zarazem pochwalił się, że dzięki staraniom polskich rodziców np. w nowym przedszkolu w Santaryszkach powstała polska grupa.

Konstruktywną propozycją z sali było „dowożenie” podań rodziców, jak to ma miejsce podczas wyborów do bylekąd.

Matki

Inną przyczyną zdaniem polityka jest sowiecka przeszłość rodziców, ponieważ „ci, którzy chodzili do rosyjskiej szkoły nie oddadzą dzieci do polskiego przedszkola”.

Radnemu oponowały młode dziewczyny (matki z dziećmi), które na swoim przykładzie pokazały, że nic nie mają wspólnego z czasami sowieckimi, gdyż nawet w nich się nie urodziły, nie mówiąc już o wpływie.

„Moje dziecko chodziło do litewskiego przedszkola, a teraz do polskiej szkoły. Plus, że nie ma problemów z językiem litewskim, co się zauważa u innych dzieci. Moim zdaniem wszystko zależy od poziomu polskości samych rodziców” - powiedziała jedna z młodych matek.

„Laurkopisarze, klakierzy, blogerzy i cmokierzy”

Nie obyło się bez ekscesów. Na zakończenie Maciejewski (członek AWPL) zaczął rozdawać kartki z jakimś artykułem, który jakoby wszystko tłumaczy i odpowiada na wszelkie pytania.

Okazało się, że prawdopodobnie problemy z czytelnością ma ideologiczny portal partyjny (inaczej po co drukować, jeśli można podać linka), w którym przed rozpoczęciem się dyskusji w PKD opublikowano artykuł, który aż kipi złością z powodu utraty władzy w Wilnie.

Istnieje niepisana zasada, w ciągu pierwszych 100 dni nie krytykować władzy, ale nie wszystkim „prawidła są pisane”. Dziennikarka wzdłuż i wszerz przejechała się po nowym merze Wilna chociaż ten nawet kilku dni nie cieszył się władzą. Co ciekawe, że w roli chłopca do bicia w artykule (i nie tylko w tym) w ostatnim czasie występuje Polski Klub Dyskusyjny, którego członków nazywa pani „laurkopisarzami, klakierami, blogerami i cmokierami”.

„Od wielu lat w kraju panuje obrzydliwy proceder stygmatyzowania dzieci z polskich szkół jako tumanowatych ciemięgów, co sobie z żadnym językiem dobrze nie radzą. A pseudointelektualny, bufoński i zgrywający na sumienie całej polskiej społeczności PKD ten mit obłudnie, bo pod maską zatroskania, przemyca i propaguje. No cóż, ich cyrk, ichnie arlekiny. Gdyby jednakże i AWPL – którą owi zarozumiali dyskutanci z takim zapałem dyskredytują – zamiast przez lata o polskie szkoły walczyć, tylko ględziła o ich zaletach i niedoskonałościach, to niebawem owych krasomówców i krasopiśców spod znaku PKD nie byłoby komu słuchać i czytać” - kończy artykuł na portalu l24 dziennikarka Lucyna Schiller.

Podsumowując nie będę nic podsumowywał, gdyż sami możecie ocenić przebieg dyskusji oraz poglądy piszących peany tej, która przez 20 lat „walczy, a nie ględzi”.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (141)